Jak być artystą i nie klepać biedy
Wszystkie zdjęcia: Sam Nichols

FYI.

This story is over 5 years old.

dobre rady

Jak być artystą i nie klepać biedy

Rzeźbiarz Mathieu Briand zdradza nam, jak udaje mu się zarabiać dziesiątki tysięcy dolarów miesięcznie

Bycie artystą wydaje się czymś fajnym, ale przeciętny malarz, rzeźbiarz czy performer zazwyczaj ledwo wiąże koniec z końcem. Aktorzy Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego dostają miesięcznie 2,2 tysięcy złotych bruttonieco mniej muzyk z Filharmonii Krakowskiej, a pisarz za kilka miesięcy ciężkiej pracy może liczyć na zaledwie 10 tysięcy złotych. A należy pamiętać, że wszystko zależy od liczby zleceń i występów.

Reklama

Jednak pomimo tych przygnębiająco niskich liczb, wiadomo przecież, że część artystów potrafi nieźle żyć ze swojej sztuki. Według szacunków Australian Council For The Arts 12 procent artystów zarabia rocznie ponad 50 tysięcy dolarów australijskich, czyli prawie 140 tysięcy złotych. A więc kim są ci szczęśliwcy, o których z braku lepszego określenia można powiedzieć, że „odnieśli sukces”? I w jaki sposób im się to udało?

Mathieu Briand jest jednym z tych artystów. Chociaż zwykle pracuje albo w Paryżu, albo w Melbourne, jego rzeźby i instalacje są wystawiane na całym świecie, dzięki czemu w niektóre miesiące zarabia nawet kilkadziesiąt tysięcy dolarów (nie chciał jednak powiedzieć, ile dokładnie).

Spotkałem się z Mathieu w jego pracowni w galerii Gertrude Contemporary w Preston, aby dowiedzieć się, w jaki sposób udało mu się odnieść sukces finansowy jako artysta.

„Podoba ci się moja koszulka?” – zapytał mnie od razu Mathieu, wskazując na swoją samodzielnie zrobioną bluzkę Supreme. „Postanowiłem się dla ciebie elegancko ubrać”.

Zamiast samozadowolenia i próżności, jakich można by się spodziewać po bogatym artyście, dostrzegam w Mathieu niesamowite połączenie szczerości i poczucia humoru. Jego studio doskonale to odzwierciedla, przypominając raczej warsztat albo pracownię, a nie prawdziwe studio. Wypełniają go na wpół zbudowane roboty i elektronika, a nad wszystkim wisi gigantyczny kolaż humanoidalnych zdjęć.

Reklama

„Kluczem do [artystycznego] sukcesu jest bycie niezależnym, czyli posiadanie swobody osiągania tego, co chcesz osiągnąć” – zaczął Mathieu, podkreślając jednak, że nie uważa dużego dochodu za wyznacznik sukcesu. „Przy czym niestety nie możesz być artystycznie niezależny, o ile nie jesteś niezależny finansowo. Pieniądze odgrywają ważną rolę”.

Choć kwestia zarobków stanowi w tym środowisku temat tabu, pieniądze zawsze miały duży wpływ na to, kto odniesie sukces, a kogo czeka porażka. Historia jest pełna znanych artystów, którzy pochodzili z zamożnych rodzin lub byli w stanie skomercjalizować swoją sztukę, takich jak Jeff Koons czy Rodin. Mathieu powiedział mi, że od 23 lat czuje się niezależny – nie z powodu pieniędzy, ale dlatego, że uwolnił się od pragmatyzmu.

PRACUJ CIĘŻKO, ALE INTELIGENTNIE

W Marsylii, rodzinnym mieście Mathieu, nie było prężnego środowiska artystycznego, więc wiedział, że aby zostać zauważonym, musiał naprawdę dużo pracować. Tak więc mając 23 lata, zaraz po tym, jak został wyrzucony z renomowanej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Pięknych w Paryżu, bezpośrednio skontaktował się z największą galerią w Marsylii, a także z kuratorem lokalnego muzeum sztuki i tak długo ich męczył, aż w końcu zgodzili się obejrzeć jego prace. Efekt? Zaproszono go do zorganizowania własnej wystawy.

„Chodzi o bycie proaktywnym” – wyjaśnił mi. „Nawet teraz nadal jestem proaktywny. Chociaż obecnie dobrze mi się powodzi finansowo, za sześć miesięcy może być zupełnie inaczej. Jeśli chcesz przetrwać, musisz umieć kwestionować własną praktykę i sposób, w jaki ją finansujesz. Jeśli twoja twórczość nie pasuje do żadnego systemu, musisz sam wymyślić nowy system”.

Reklama

ZNAJ SWOJĄ WARTOŚĆ

Po jego pierwszej dużej wystawie ludzie zaczęli się interesować Mathieu. Skontaktowała się z nim inna znana instytucja artystyczna i zaproponowała, żeby wystawił u nich swoje prace. Było to dla niego wielkie osiągnięcie, ale według Mathieu we Francji panował wtedy zwyczaj niepłacenia artystom przez galerie.

„Nie odziedziczyłem żadnych pieniędzy, a moja rodzina nie wspierała mnie finansowo. Szybko zrozumiałem, że podejście »najpierw zarobię pieniądze, a kiedy już będę bogaty, zajmę się sztuką« jest bez sensu. Już wtedy wiedziałem, że muszę pobierać jakieś opłaty”.

Mathieu powiedział, że kierowany młodzieńczą arogancją i egocentryzmem zażądał pieniędzy. Wyszedł z założenia, że jeśli ci ludzie chcieli wystawić jego prace, musiały być one ważne – a skoro były ważne, to należało mu się wynagrodzenie.

„Powiedzieli mi: »Nie płacimy artystom za wystawianie ich prac!«. Zapytałem więc: »A czy wam płacą za waszą pracę?«” – wspomina Mathieu. Ostatecznie ugięli się i zapłacili mu 10 tysięcy franków, co w tamtym okresie stanowiło odpowiednik 5,5 tysiąca złotych.

PLANUJ ZAWCZASU

Mathieu dostał pieniądze, ale wiedział, że w przyszłości może nie mieć takiego szczęścia. Kiedy rozmawialiśmy, podkreślił, że nawet artysta, który dobrze zarabia, nie może spodziewać się wiecznej płynności finansowej. Dlatego na wszelki wypadek znalazł dodatkowe źródło dochodu.

„W pewnym momencie zacząłem kolekcjonować stare roboty z lat 70. Są bardzo cenne i na całym świecie istnieje na nie popyt. Kiedy skończyły mi się pieniądze i nie miałem gotowych żadnych nowych prac, zacząłem nimi handlować. Trwało to rok i dzięki temu miałem za co żyć”.

Reklama

By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”


Dobry nos do inwestycji ostatecznie pozwolił Mathieu na pracę bez przeszkód. Zbyt często artyści stają się zakładnikami pracy bez perspektyw w np. w branży usługowej lub hotelarsko-turystycznej, przez które nie mają ani czasu, ani motywacji, żeby tworzyć. Jednak jak dodał Mathieu, jego podejście do pieniędzy szybko stało się bardzo ukierunkowane na inwestycje, dzięki czemu odkrył rynek klasycznych samochodów.

Pierwszym samochodem Mathieu było Porsche 911, które kupił na eBay’u. Idea wschodzącego artysty kupującego Porsche może wydawać się absurdalna, ale jak wyjaśnił Mathieu, chodziło mu przede wszystkim o długoterminowe zyski.

„Uznałem, że jeśli kupię nowy samochód za 10 tysięcy dolarów australijskich (27 tysięcy złotych), za trzy lata będzie wart tylko 3 tysiące dolarów (8 tysięcy złotych). Nie mogłem sobie pozwolić na stratę takich pieniędzy, więc kupiłem Porsche za 10 tysięcy. Kiedy je sprzedałem, było warte 100 tysięcy dolarów (274 tysiące złotych). Samochód nic mnie nie kosztował, a sam miałem z niego dużo przyjemności” – powiedział z radością Mathieu. „Zawsze się zastanawiam, jak mogę zarobić na boku. Lubię się tym zajmować”.

BRANIE PIENIĘDZY NIE JEST RÓWNOZNACZNE ZE SPRZEDAWANIEM SIĘ

Artyści często postrzegają kreatywność i komercję jako dwie wzajemnie wykluczające się rzeczy. Jednak Mathieu uważa to za błędne podejście. Sam nigdy nie przyjął żadnego komercyjnego zlecenia, ale wynikało to z tego, że dostawał propozycje niepasujące do jego marki. Powiedział mi, że komercja jest w porządku, o ile nie rezygnuje się ze swojej autentyczności jako artysta.

Reklama

„Najważniejsze jest to, aby nie zmieniać znaczenia swojej pracy” – wyjaśnił Mathieu. „Istnieje dobry i zły sposób brania się za komercyjne projekty. Jeśli tworzysz jakąś reklamę, kierując się jedynie tym, żeby spodobała się firmie, postępujesz źle. Nie tworzysz sztuki dla siebie”.

„To jak seks – wiesz, kiedy to jest miłość, a kiedy nie. Artysta doskonale sobie zdaje sprawę z tego, kiedy nie jest uczciwy w swojej pracy. Musisz oprzeć się pieniądzom i robić to z miłości”.

BĄDŹ W CENTRUM WYDARZEŃ ALBO SAM JE STWÓRZ

Dzięki swojej niezależności Mathieu mógł swobodnie pracować, powoli tworzyć własną markę, organizować wystawy i pokazy na całym świecie, przeprowadzić się do Paryża oraz ostatecznie osiąść w Melbourne. Jednak podkreślił, że w dużej mierze to twoje miejsce zamieszkania dyktuje to, ile możesz zarobić jako artysta.

„Jeśli jesteś ambitny i żyjesz w Australii, musisz z niej wyjechać. To kraj 24 milionów ludzi z rynkiem liczącym 100 osób” – powiedział. „Samotny artysta w mieście takim jak Melbourne, o ile nie ma własnych pieniędzy, nigdzie dzisiaj nie zajdzie”.

Ale jak dodał, przeniesienie się do większych centr artystycznych nie jest jedynym rozwiązaniem. Ci, którzy utknęli w jakimś mało ciekawym miejscu, muszą samemu stworzyć społeczność. Jeśli nie możesz pracować tam, gdzie wszystko się rozgrywa, zacznij gromadzić wokół siebie innych ludzi.

„Spójrz na Nowy Jork. Przed II wojną światową nic nie znaczył, ale dzięki współpracy artystów stał się największym rynkiem sztuki. Zarabiają tam miliardy! Jeśli musisz, powiedzmy, zamieszkać na czarno w jakimś magazynie, zrób to, ale pamiętaj, żeby nie zapominać o swoim celu. Społeczność zawsze jest najlepszym rozwiązaniem”.

Reklama

NIE PRZESTAWAJ

Kiedy już miałem wychodzić, Mathieu podzielił się ze mną jeszcze jedną dobrą, sprawdzoną radą. „W sztuce wszystko sprowadza się do znalezienia rozwiązania problemu, z którym się obecnie borykasz” – powiedział. „To wszystko”.

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Australia


Więcej na VICE:

Artysta menedżer