Krystian Nowak patrzy w aparat
Krystian Nowak, fot. Mikołaj Maluchnik

FYI.

This story is over 5 years old.

VICE Czyta

SZOK! Według polskiego pisarza wszyscy po trochu jesteśmy Ludźmi Dobrej Woli

Najpierw napisał, że wszyscy ludzie, których zna, są chorzy psychicznie. Teraz stworzył przypowieść o polskiej prowincji „Ludzie Dobrej Woli” i już pracuje nad nową książką o naszym narodowym daniu –​ kebabach. Tak trzeba żyć

Krystian Nowak, autor „Wszyscy ludzie, których znam, są chorzy psychicznie” oraz twórca takich fanpage'y, jak „Tak trzeba żyć” i „Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty” powraca! W swoim debiucie rozprawiał się ze wzlotami, upadkami i pułapkami, jakie niejednokrotnie czyhają na 30-latka żyjącego w Polsce. Teraz swoją przypowieścią Ludzie Dobrej Woli koncentruje się na polskiej prowincji.

„Nie tylko w Waszyngtonie światowi decydenci knują skomplikowane, mroczne intrygi. Czasem lokalna wierchuszka z małego miasteczka gdzieś w Polsce bywa równie bezwzględna” – czytamy na odwrocie książki o tym, jak prezydent małego miasteczka stał się niepodzielnym panem i władcą jego mieszkańców i o tym, czy spotkała go za to kara…

Reklama

VICE: Kim są Ludzie Dobrej Woli?
Krystian Nowak: Po trochu wszyscy nimi są. Każda osoba, której – jak chcę wierzyć – przyświecają dobre intencje, które nie zawsze mają przełożenie na czyny. Natomiast tytuł książki jest o tyle dwuznaczny, że miasto, w którym dzieje się akcja, nazywa się Dobra Wola. Nie są to może wyżyny wyrafinowania, ale wyszło chyba fajnie.

Twoja pierwsza książka była wiwisekcją wzlotów i upadków przeciętnych trzydziestolatków w Polsce. Ludzie Dobrej Woli w moim odczuciu są kryminałem, ale czy to też twoja próba analizy społeczeństwa na polskiej prowincji?
Nigdy nie myślałem o tej książce jak o kryminale, chciałem raczej, żeby to była pewna przypowieść o przypadkach ludzkich, umiejscowionych w realiach, które nie do końca zmyśliłem…

Co masz na myśli?
Zainspirowała mnie prawdziwa sprawa, która jakiś czas temu wydarzyła się w Polsce, a jeden z głównych bohaterów, prezydent miasta Dobra Wola, ma swoje odbicie w rzeczywistości. Jego realny odpowiednik, Zenon Rzeźniczak zbudował sobie siatkę powiązań, dzięki której decydował, kto dostanie pracę i gdzie (nie jest tajemnicą, że często w małych miasteczkach z pracą jest bardzo ciężko); a następnie co miesiąc pobierał od tych osób 10 procent ich pensji. W końcu proceder wyszedł na jaw. Najpierw przeczytałem o tym w mediach, później kontaktowałem się z wymiarem sprawiedliwości, z prośbą o udostępnienie akt. Warto dodać, że wyrok, który zapadł w tej sprawie, niektórzy zapewne uznają za niesprawiedliwy – został uniewinniony od zarzutów łapówkarstwa. Co jednak ciekawe, w moim odczuciu ten człowiek naprawdę wierzył, że robi coś dobrego, dawał ludziom pracę, więc należała mu się drobna, comiesięczna forma podziękowania.

Reklama
Krystian Nowak myje ręce

Krystian Nowak, fot. Mikołaj Maluchnik.

Czy właśnie ta postawa zainspirowała cię do napisania książki?
Z jednej strony motywacja prezydenta, którą niekoniecznie była demoniczna chciwość i żądza władzy. Z drugiej była to zagwozdka moralno-prawna, z którą musiał zmagać się sędzia: jak skazać kogoś, kto jest ewidentnie winny, ale tej winy nie prawo do końca nie ujmuje. To bowiem tworzyło pytanie, co zrobić z osobą, której czyny są moralnie złe, ale prawo jest tak skonstruowane, że udaje się jej uniknąć odpowiedzialności.

Czy postępowanie oskarżonego prezydenta jest charakterystyczne dla małych polskich „państw w państwie”?
Myślę, że Polska jest niesamowicie scentralizowanym krajem. Chyba nie jestem osamotniony we wrażeniu, że jeśli coś nie dzieje się w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, może Poznaniu to naprawdę niewielu to obchodzi – bo to się, tak jakby, po prostu nie dzieje. A przecież mówimy o miasteczkach, gdzie żyją tysiące ludzi, które się wyludniają, a ci chcący zostać są poza radarem. Błędnie wydaje nam się, że większość Polski żyje w dużych miastach – otóż nie, jest zupełnie na odwrót.

Tyle że narracja partii rządzącej mówi coś zgoła innego – że właśnie teraz ci wszyscy zapomniani ludzie mają wreszcie prawo głosu.
Może przemawia przeze mnie złośliwy lewak – którym jestem, jak wiadomo z pierwszej książki – ale jedyne zagospodarowanie tej trochę zapomnianej przez Warszawę części kraju jakie widzę to np. umiejscowienie w takiej miejskiej elektrociepłowni w Siedlcach na stanowisku prezesa syna ministra energii. Z perspektywy stolicy brzmi trochę jak zesłanie, ale z tego co wiem, to całkiem intratna posada. Tylko co kogo obchodzą jakieś tam Siedlce, kiedy łamana jest Konstytucja itd.

Reklama
Krystian Nowak stoi przy ścianie plecami do aparatu

Krystian Nowak, fot. Mikołaj Maluchnik.

Czym różniła się praca nad twoją drugą książką w stosunku do debiutu?
Niczym. Pisało mi się tak samo źle.

Ale z tego, co słyszałem, pracujesz już nad kolejną?
Zgadza się. To będzie reportaż o kebabach w Polsce, będzie nazywać się „Kebabistan”.

Już jestem ciekaw.
Z zebranych danych, które już posiadam, kebab jest najczęściej zamawianym posiłkiem przez Polaków – prześcignął nawet pizzę. Przecież to jest już danie narodowe. Jak to się stało?


By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.


Sam też jesteś fanem kebaba?
Ogromnym.

Kurczak, baranina, czy falafel?
W Polsce nie ma 100-procentowej baraniny. Jej sprowadzanie by się nie opłacało. W najlepszym wypadku jemy mieszankę baraniny z wołowiną. I procent baraniny nie przekracza raczej kilkunastu. W najgorszym: wieprzowina, ale to raczej nie u muzułmanów. Ale wracając do tematu małomiasteczkowej Polski: czy wiesz, co przez 50 lat uważano za geograficzny środek naszego kraju?

Nie mam pojęcia.
Miejscowość Piątek. I wiesz co jest w jej samym środku? Kebab. Muszę tam pojechać.

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku

Czytaj też na VICE: