FYI.

This story is over 5 years old.

Film

Siedem grzechów głównych filmu „Botoks”

Jest seks z psem, seks z człowiekiem, gwałt, bezczeszczenie zwłok, żarty rasistowskie, żarty z LGBT, a wszystko po to, by Patryk Vega mógł ci powiedzieć, że życie jest cudem, a aborcja to zło

Powyżej zwiastun najgorszego polskiego filmu, jaki obejrzałem od czasu Yyyrka! Kosmicznej nominacji.

Patryk Vega. Niegdyś dobrze zapowiadający się scenarzysta i reżyser powraca z kolejną historią z Polski B, gdzie wszystko chce cię zabić lub zerżnąć – Botoks. Śledzenie jego fabuły przypomina czytanie nagłówków z tabloidów, a nie jest to zadanie najprostsze: wszakże tego rodzaju prasa rządzi się prawem chronicznego napieprzania po oczach krzykliwymi tytułami pisanymi caps-lockiem. W rezultacie, trochę jak podróżnik w świecie Vegi, z każdą kolejną sceną zostajesz – drogi widzu – wrzucony z jednej lokalizacji, w następną, utwierdzając się w przekonaniu, że Polska to antyludzki kraj.

Reklama

W umileniu nam tej trwającej ponad dwie godziny (ile!?) filmowej tułaczki nie pomagają aktorzy, których dialogi trzymają twardo poziom obrzucania się kałem w komentarzach na social mediach. Reasumując, w cenie jednego biletu do kina dostajesz scenę seksu z psem, seksu z człowiekiem, gwałtu, bezczeszczenia zwłok, rasistowskie żarty, a to wszystko po to, by Patryk Vega mógł ci powiedzieć, że życie jest cudem, a aborcja to zło. Tyle że największym złem jest tutaj sam film, o czym świadczy jego siedem grzechów głównych.

1. Mamy w dupie losy bohaterek i bohaterów filmu

Prawie wszyscy ludzie w tym filmie, którzy nie są akurat poniewieranymi lub umierającymi pacjentami, to skurwiele lub idioci. W filmowym świecie Vegi, najwyraźniej każda osoba zatrudniona w służbie zdrowia to jakiś patol albo degenerat i można się jedynie domyślać, jak bardzo oni nienawidzą ludzi za to, że chorują, zachodzą w ciąże, chcą się pozbyć ciąży itd., a mogli by tak po prostu wziąć i umrzeć. Stąd pewnie trudno nam – widzom (a zarazem hipotetycznym pacjentom tych zwyroli, przy których profilaktyczne badanie może skończyć się zgonem), by ich lubić, trzymać za nich kciuki, przejmować się ich losem. Silne kobiety Botoksu to w rzeczywistości antybohaterki, może z wyjątkiem jednej, Patrycji (Marieta Żukowska) – co jednak nie ratuje całego show pogardy i zobojętnienia.

2. Mamy w dupie fabułę

Oczami wyobraźni widzę, jak na kilku różnych kartkach powstają historie zawarte w tym filmie. Nie jest dobrze, bo tych kartek nie jest zbyt wiele, to co najwyżej krótkie epizody o długości zasłyszanych przy piwie anegdot. Co robić? Może poprzekładać na przemian kartki, dzięki temu jednocześnie będą sunąć do przodu, ale o wiele lepiej radziłyby sobie, jako oddzielne historie, historyjki, opowiastki. Lepiej więc złączyć to w całość, jakoś to będzie.

3. Aktorzy mają w dupie grę aktorską

Jest po prostu źle. Ciężko stwierdzić, czy to wina odrealnionej fabuły, czy kij w dupie aktorów miały nam zrekompensować sceny typu: naga kobieta leży z zaklinowanym w jej pochwie owczarkiem, czy nagrzany wódą ratownik wymiotuje podczas interwencji na niemowlę w kołysce.

4. Rasizm taki śmieszny

Scena (mały spoiler): Do apteki wchodzi Azjatka i prosi sprzedawcę (Oświeciński, którego już niebawem będziemy mogli oglądać na galach KSW, a jakże!) o kondomy, ale przeinacza nazwę, bo nie mówi dobrze po polsku. No i jest gafa, pomyliła się! Na sali kinowej salwy śmiechu! Kuciak w cieście ciągle żywy w Polsce 2017.

5. LGBT też śmieszne

(Uważaj, spoiler)

Poznaj sanitariusza Marka. Ilekroć Marek pojawia się na ekranie i wypowiada swoje kwestie, na sali słychać śmiech. To dlatego, że Marek jest postacią humorystyczną, a to dlatego, że Marek urodził się dziewczyną, zmienił płeć, nienawidzi „pedałów", więc drze ryja na każdego, kogo posądzi o homoseksualizm, a przy okazji mocno wierzy w Boga, więc ma problem z zapładnianiem in vitro. To tyle o Marku, z którego można się pośmiać, bo nic więcej o nim nie wiemy – oprócz tego, że jest postacią humorystyczną. Dobrze przynajmniej, że w Polsce nie ma homofobii i ludzi, których w najgorszym razie utwierdziłoby to w ich pogardzie do środowiska LGBT. A nie, czekaj…

Reklama

6. Masz wrażenie, że ten film trwa trzy lata, chcesz już wyjść, ale jesteś Polakiem, zapłaciłeś za bilet, więc wyczekasz do końca i zignorujesz salwy śmiechu najebanej dzieciarni z końca sali kinowej

Ciężko mi uwierzyć, że Patryk Vega zdecydował się aż na 2 godziny i 15 minut historii, która przestaje trzymać w napięciu po pierwszym kwadransie. Dobrze przynajmniej, że nie zrobił z tego serialu.

7. Lekarze potajemnie marzą o depopulacji świata

W Botoksie pierwszą rzeczą, jakiej się dowiadujemy, to że przedstawiane tu historie były inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. W jakim stopniu? Tego już nie wiemy, ale trochę mnie przeraża myśl, jak wiele osób jeszcze bardziej uprzedzi się do polskiej służby zdrowia. I nie myślę tu o bojkotowaniu wiecznych kolejek do specjalistów, braku miejsc w szpitalach, czy serwowanego tam (he he) jedzenia. Jaka ta nasza publiczna służba zdrowia jest, każdy chyba wie.

Martwię się, jaki wpływ ten film będzie miał na ludzi, którzy uważają, że w imię medycyny naturalnej można porwać swoje dziecko ze szpitala; na ludzi, którzy wierzą, że szczepionki to koktajl z rtęci, aluminium i substancji rakotwórczych; czy na ludzi, którzy są za całkowitym zakazem aborcji, a ten film mówi ich językiem.

Tym bardziej, że wracam jeszcze myślami do chwili, gdy po skończonej projekcji w kinie dało się zauważyć pomiędzy rzędami butelki po wódce, śmieci po chrupkach i paluszkach, puste puszki po piwie. Istna biesiada, która potwierdza rżenie widowni z co drugiej sceny w filmie. Botoks niestety niczego nie uczy – część widowni weźmie to wszystko na słowo, inni uznają ten film co najwyżej za powód do żartów.

Możesz śledzić autora tekstu na jego profilu na Facebooku