O złej famie zupełnie porządnych dragów.
To jest drażliwy temat, wiem. Dziś każdy uważa, że co najmniej raz w życiu musiał zostać nieświadomie odurzony jakimś brudnym prochem. Każdy, kto zżarł wystarczająco dużo kwasa, twierdzi że przynajmniej raz, był to papier ze strychniną, każdy kto jara, będzie się upierał, że zdarza się jarać coś zaprawionego pcp, a każdy kto wie co znaczy rave – na bank przejechał się na drinie, do którego ktoś wrzucił coś więcej, niż powinno w nim się znaleźć. Nie mówię, że to się nie dzieje, bo swoje też widziałem. Jednak w większość przypadków, okazuje się, że cokolwiek było w waszym ziole, to z pewnością nie było to pcp, wasz kwas morderca to zwyczajny kwas, a drin zaprawiony chemią to ten jeden drin, o którego było za dużo.
Videos by VICE
W Wielkiej Brytanii zbadano zawartość moczu 75 kobiet, które zgłaszały się jako ofiary zbrodniczych tabletek gwałtu.
Badanie wykazało, że ani jedna z nich nie miała w organizmie nawet śladu środków oficjalnie uznawanych jako zbrodnicza broń dzisiejszych gwałcicieli – ketaminy, ghb i flunitrazepamu. Prawie wszystkie poszkodowane były za to zapite w sztok. Wyniki podobnego badania były takie same – pigułki/tabletki/srażetki gwałtu wykryte zaledwie w dwóch procentach przypadków. Wiadomo, różne takie badania mogą być różnie dalekie od prawdy, więc znów przypominam – jasne, zabroniona chemia może nieźle skrzywdzić. Wygląda jednak na to, że w najpopularniejsze wśród pokręconych gwałcicieli gówno, można zaopatrzyć się w pierwszym lepszym monopolu.
Kiedy większość zgłaszanych w 1994 randkowych gwałtów była popełniana przy pomocy alkoholu – dlaczego udawać, że było inaczej? Tak najłatwiej można zakazać dostępu do kolejnych środków służących dobrej zabawy. Kto niby ma ochotę być tym bezdusznym prawnikiem broniącym oskarżonego o gwałt narkomana, jeśli ten ćpa prochy najpopularniejsze wśród gwałcicieli? Nikt. Właściwie można by w ten sposób kombinować w przypadku każdej praktycznie używki: jeśli mamy tabletki gwałtu, czemu nie ma tabletek nie-przechodzenia-po-pasach-dla-pieszych ani tabletek walenia-ludzi-w-mordę? Chwila, ej, czy to więc możliwe, że jedynym oczywistym narzędziem gwałtu jest tak naprawdę tylko… sam pokręcony gwałciciel?
Teraz powiem tak: sam jestem dosyć doświadczonym użytkownikiem oficjalnie najpopularniejszych, tak zwanych tabletek date-rape, więc pomyślałem, że podzielę się własnymi spostrzeżeniami co do tematu. Otwórzmy więc złowrogą apteczkę współczesnego zboczeńca i przyjrzyjmy się smakołykom, które mógłby nam kiedyś zaserwować. No, kto da się zwabić?
Ketamina
Czy to jest jakiś żart? Naprawdę mam w ogóle coś tu komuś tłumaczyć? No? Eh, niech będzie. Zamysł użycia ketaminy
na randko-gwałcie jest tak konkretnie zboczony i wykręcony, że piekło musiałoby mieć osobny poziom dla tego typu skubańców. Teoretycznie można go zrealizować, ale samo myślenie o tym, jakby tu niepostrzeżenie napoić kogoś drinem zaprawionym połówką gieta przemysłowo gorzkiej ketaminy, a potem skądś obczajać jak mija to ciężkie, mdłe wejście zanim keta zdąży odpowiednio otumanić, kompletnie miesza mi we łbie. Z całego serca współczuję komuś, komu kiedykolwiek mogło się coś takiego przytrafić. Zdarzyło mi się pieprzyć (dobrowolnie!) pod wpływem ketaminy i jedyne słowo, jakie przychodzi na myśl, aby to jakoś określić to „kubizm”. Jeśli jarają kogoś Panny z Avignonu – to zapraszam, ale potem nie mówić, że nie ostrzegałem.
Ketamina to prawdziwe Oko Saurona pośród Zła tabletek date-rape. Nie jest raczej klasycznym uspokajaczem, posiada konkretne właściwości psychodeliczne. Myśl o genitaliach jakiegoś zboczeńca, które usiłują pogwałcić moją prywatność w stanie tego błogiego, chemicznego uniesienia napawa mnie przeraźliwym obrzydzeniem. No, to lepiej nie myślę o tym. Jechanka.
Używanie kety, aby czynić dobro a nie zło, jest natomiast naprawdę zabawne i dzięki Bogu, ciągle legalne – do zamówienia z różnych chemiczno-medyczno-weterynaryjnych katalogów. Osobiście typuję ketaminę na darmowy narkotyk roku 1994. Tylko błagam, nie zabijcie się, ani nie zgwałćcie nikogo pod jego wpływem.
GHB
Będę szczery do bólu i przyznam się, że piszę ten tekst będąc pod wpływem GHB właśnie. Możliwe, że to tylko moja własna neurochemia, ale powiem szczerze, że płyn G nigdy mnie jakoś konkretnie nie kopnął. Jest spoko przez 5 minut, a potem jedynie zmęczenie. Widziałem jednak znajomych wyglądających po tym, jakby przeżywali jakiś czterogodzinny orgazm na tabletach. Czy ja robię coś nie tak?
GHB posiada rzadki przywilej bycia określanym jednocześnie jako tabletka gwałtu i afrodyzjak. Naturalnie pływa gdzieś
tam w ludzkim mózgu i co więcej, podawany w niewielkich ilościach może korzystnie wpływać na zdrowie. 2 lata temu można było dostać GHB w sex shopach, sklepach ze zdrowym żarciem i wysyłkowych katalogach na całym świecie, ale sam już jasno widzę, że delegalizacja wisi w powietrzu. Na szczęście dla ćpuna, można go łatwiutko zsyntetyzować używając blisko spokrewnionego, przemysłowego rozpuszczalnika GBL. W zasadzie, można łoić nawet sam GBL, ale należy pamiętać, że w smaku jest tak okrutnie obrzydliwy, że trzeba by chirurgicznie usunąć wszystkie kubki smakowe swojej ofiary, żeby ta nie wyczuła go w swoim pysznym drinie. GHB również nie jest zbyt przepyszny, ale z żalem przyznam, że można go nie wykryć, chlejąc chytrze zaprawioną wódę.
Flunitrazepam
Flunitrazepam, a na recepcie – Rohypnol jest tak naprawdę lekiem, od którego wysnuto niesławne pojęcie tabletki gwałtu. Osobiście, powiem tyle: trzeba być niezłym farciarzem, żeby ktoś cię nią poczęstował – ze Stanów trzeba wybrać się na zakupy aż do meksykańskiej Tijuany, bo jest wykreślony z listy legalnych, dostępnych lekarstw. Gdy jednak tylko mam okazję by zarzucić, łzy mi ciekną z radości. Valium może być, ale myślę że na tym świecie nie ma zbyt wielu okazji do takiego błogostanu, jakim jest Rohypnol w gorącą letnią noc.
Courtney Love ma to przepisane przez lekarza, a Kurt Cobain niedawno lądował w szpitalu po przeholowaniu z zaprawionym szampanem – każdy to lubi!
Flunitrazepam ma właściwości, jakie wszyscy znamy z kontaktu z alkoholem, z tym że bez żadnych jazd negatywnych. Zero mdłości, rzygania, nic! Tylko 12 godzin przyjemnego, niechlujnego ukojenia. Co interesujące, wszystkie leki benzodiazepinowe jakim jest flunitrazepam, są całkowicie nierozpuszczalne w wodzie oraz alkoholu. Jeśli wrzucić rozkruszony Rohypnol do drina – cały proch pójdzie na dno jak kamur. Tak, przyznaję się. Umówiłem się sam ze sobą i próbowałem się zgwałcić. Nie wyszło. Wyszedłem na durnia, próbując wylizać resztki cennego narzędzia gwałtu z dna szklanki. Firmy farmaceutyczne planują barwić tabletki na niebiesko, żeby ofiara mogła się łatwiej zorientować, że jej drin jest zaprawiony. Czemu by nie?
Istnieje wiele różnych innych dragów, o których dobrze wiadomo, że równie dobrze mogą dopomóc patolowi w gwałcie. Można tu przecież wykorzystać wszystko – od marihuany, poprzez kokainę, aż do „chuj wie czego”. Może lepiej więc spytać: co się do tego nie nadaje? Jeśli jeszcze nie ogarniacie – tu od początku chodzi nie o narkotyki, a o samych patoli, którzy raczej oleją skomplikowane chemiczne podchody na rzecz zwykłego motylka albo obezwładniająco uroczego spojrzenia wykręconych złem oczu. Domyślam się, że karma już szykuje dla mnie łysego narko – gwałciciela za to, co tu wygaduję. Zawiadamiam mimo to, wszem i wobec: prawdziwe niebezpieczeństwo tych groźnych chemikaliów drzemie jedynie w łatwości, z jaką można się od nich uzależnić! Bo ich zażywanie jest zajebiście przyjemne! Aby potwierdzić te słowa, na koniec wzniosę toast – łyknę sobie trochę G.
Tekst: Mamilton Horris
Foto: Maggie Lee
Tłumaczenie: M.Suchy