Jaś Kapela, poeta, pisarz i autor tekstów w „Krytyce Politycznej” swoją 9 książkę dedykuje amfetaminie oraz wszystkim przyjaciółkom i przyjaciołom, z którymi dobrze się bawił i wciąż bawi. Następnie zaprasza nas w podróż po Warszawie, jakiej nie znajdziemy w turystycznych przewodnikach, ale którą z pewnością wiele osób zna dobrze z własnych doświadczeń.
Kapela przyznaje, że pomysł na książkę przyszedł od wydawnictwa, ale uznał, że dobry pomysł. Warszawa wciąga to przegląd warszawskich knajp i klubów oraz atmosfery, jaka w nich panuje. To także zapis substancji zmieniających świadomość, które przyjął autor oraz zbiór jego dobrych rad i zasad udanej imprezy, by nikt nie stracił humorku i nikomu nie stała się krzywda.
Videos by VICE
Przy okazji wydania książki spotkałem się z Jasiem Kapelą, by porozmawiać o procesie tworzenia przewodnika, o jego konflikcie z Borysem Szycem z 2015 roku, który opisuje w jednym z rozdziałów, o najgorszych doświadczeniach oraz o tym, czy był pod wpływem narkotyków, udzielając tego wywiadu.
VICE: Czy jesteś ćpunem?
Jaś Kapela: Myślę, że spokojnie mógłbym się zakwalifikować na terapię uzależnień, gdybym na taką poszedł, ale nie czuję takiej potrzeby, więc tak się nie definiuję. Na pewno jestem osobą interesującą się substancjami zmieniającymi świadomość i lubiącą ich używać.
Liczyłeś kiedyś, ile pieniędzy w miesiącu przeznaczasz na narkotyki?
Wolę nie wiedzieć. Raczej mniej niż przeciętny rodzic wydaje na swojego milusińskiego. Przeznaczałbym na używki więcej, ale od trzech tygodni nie piję alkoholu.
Co wpłynęło na taką decyzję?
Przez parę lat piłem prawie codziennie, więc uznałem, że trzeba to skończyć.
A co piłeś?
Piwko, wódkę, wino – zależy od dnia. Najwięcej było piwa, więc teraz się leczę bezalkoholowym.
W książce wielokrotnie wspominasz, że nigdy nikomu nie dawałeś narkotyków, nie dzieliłeś się nimi, bo to jest przestępstwo. Przyznajesz się tylko do ich brania. Wytłumacz mniej wtajemniczonym czytelnikom, za co można pójść siedzieć.
Narkotyków nie można posiadać, ale można je spożywać – bo jeżeli weźmiesz coś, co akurat leżało koło ciebie na stole, to nie jest wykroczenie. Jeśli nie złapią cię na posiadaniu lub udostępnianiu numeru do dilera, to jesteś bezpieczny.
Czy konsultowałeś treść tej książki z prawnikiem?
Mam nadzieję, że zrobiło to wydawnictwo, bo ich o to prosiłem wiele razy. Coś tam jednak wyleciało z powodów prawnych.
Czy konsultowałeś wcześniej treść tej książki z osobami, które się w niej pojawiają?
Starałem się nikogo nie wkopać, poza sobą. Za siebie mogę brać odpowiedzialność, nie za innych. Kilka osób zastrzegło, że nie chce być wymieniona pod nazwiskiem. Przeważnie jednak reakcje były pozytywne. Całość przeczytała też moja dziewczyna, dzięki czemu – mam nadzieję – udało się wyeliminować z książki seksizm.
W książce wspominasz aferę z Borysem Szycem z 2015 roku, kiedy po tym, jak przyznałeś publicznie, że brałeś z nim narkotyki, odezwała się do ciebie kobieta reprezentująca aktora i zaprosiła na dość nietypowe spotkanie. Możesz przybliżyć tę historię?
Tak, odezwała się do mnie przez social media, najpierw podając się za dziennikarkę, która ma dla mnie jakąś propozycje i potrzebuje pilnie się spotkać. Zgodziłem się, ale miałem pewne podejrzenia, że dzieje się coś dziwnego. Dlatego, kiedy wszedłem do samochodu pod domem kolegi, u którego akurat raczyliśmy się DMT, miałem włączony dyktafon w komórce. W środku była kobieta i postawny mężczyzna.
Co się wtedy wydarzyło?
Chciała, żebym przeprosił Szyca i sprostował, że nieprawdą było, gdy powiedziałem, że brałem narkotyki z Borysem Szycem. Dodała też, że połowa Warszawy jest na mnie zła, że nigdy nie zrobię kariery w tym mieście i zapytała, czy wiem, jak się takie sprawy załatwia na Pradze. Uznałem wtedy, że może rzeczywiście mi się wydawało, że brałem narkotyki z Borysem Szycem, więc nie powinienem mówić takich rzeczy. Przecież przez coś takiego można stracić kontrakty reklamowe, ale i tak słyszałem, że w tamtym okresie Borys nie miał ich za dużo.
Czy od tamtej pory miałeś okazję się spotkać z Borysem, chociażby przypadkiem?
Nie złożyło się, ale podobno Borys prowadzi teraz zdrowy tryb życia, który zresztą zawsze prowadził.
By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.
W twojej książce oprócz opisywania miejsc, imprez i zażywania narkotyków, krytykujesz Polskę, Polaków, kościół oraz obecny rząd. Nie obawiasz się, że przez to zawęzisz grono odbiorców? A może na prawicy nie bierze się narkotyków, więc na co im twój przewodnik?
Myślę, że nie trzeba dzielić się na lewaków i prawaków, by mieć zastrzeżenia do władzy PiS lub do ukrywania pedofilii w kościele. Natomiast prawica też ćpa, zresztą opisuję jedną z takich historii w swojej książce, jak spotkałem pewnego prawicowca w Luzztrach, który postawił mi pięć piw. Zresztą współpraca, jaką nawiązała TVP Kultura z Luzztrami, sugeruje, że to nie są aż tak odległe środowiska.
Powiesz mi, kim był ten prawicowiec?
Nie znam jego nazwiska.
Które z opisanych przez ciebie miejsc wspominasz najgorzej?
Wszędzie się dobrze bawiłem. Najmniej sympatycznie było chyba w klubie Explosion, bo panuje tam atmosfera napinki i można dostać wpierdol. Oglądałem tam bijące się ze sobą dziewczyny na parkiecie, a z głośników napieprzało disco-polo. To nie są moje klimaty. Na pewno źle też wspominam, jak kiedyś na Wixapolu koledze Maurycemu źle weszła piguła. Próbowałem go odeskortować na backstage, bo grały nasze ziomki, chciałem, żeby tam doszedł do siebie, ale po drodze przechwyciła nas ochrona, która postanowiła go wykopać po schodach. Na szczęście interweniował Dj Torrentz i udało się go odbić.
W książce piszesz, że nie cierpisz na depresję, nie masz stanów lękowych, ale piszesz też o tym, że masz myśli samobójcze. Czy narkotyki sprawiają, że te myśli znikają?
Takie myśli są zwykłą reakcją organizmu na wypłukanie serotoniny, dopaminy i innych neuroprzekaźników. Tak więc czuję się najgorzej na kaco-zjazdach, ale spokojnie, wiem, że to tylko zaburzona chemia w moim ciele. Wiem, co to jest prawdziwa depresja, kiedy nie masz siły wstać z łóżka, a u mnie takie stany nie trwają dłużej niż 2 dni. Lubię żyć, lubię nawet chodzić do pracy.
Wspomniałeś w książce, że nie chcesz iść na detoks. Dlaczego?
Przecież robię sobie detoks – od alkoholu. To najgorsza trucizna. Okazjonalne branie narkotyków jest znacznie mniej szkodliwe.
Ale okazjonalnie heroiny nie brałeś.
Trochę się bałem. Może na emeryturze spróbuję, zobaczymy, jakie będą panować nastroje społeczno-polityczne w kraju. Wiem na pewno, że nie chciałbym rezygnować z psychodelików, bo pomagają w rozwoju duchowym. Można przeżyć mistyczne doświadczenia i poczuć jedność z przyrodą.
Ktoś mógłby ci zarzucić, że zachęcasz dzieciaki do tego, by brały narkotyki.
Myślę, że nie trzeba ich do tego zachęcać. Jakość życia, codzienna przemoc i różnego rodzaju niesprawiedliwości sprawiają, że dzieciaki nieraz same po nie sięgają, by czuć się lepiej. Nie mówię, że to coś wyłącznie dobrego. Warto szukać pasji i celu w życiu też w innych miejscach niż w dragach. Ale ludzie zawsze brali narkotyki i brać je będą, tak jak ludzie w kapitalizmie zawsze będą nieszczęśliwi. Nie podoba ci się? To zmień pracę, weź kredyt i stań w kolejce do psychiatry. Narkotyki nie potrzebują reklamy.
Przed jakim narkotykiem przestrzegasz?
Najgorsze doświadczenia miałem z alfa-PVP i z Hexenem. Przede wszystkim polecam się edukować, zanim ktoś się na coś zdecyduje. W internecie roi się od opinii użytkowników, więc dobrze wiedzieć, co się bierze. Chociaż Hexen się podobno poprawił.
Według pewnego młodzieżowego pisma coś musiało się nie udać w twoim życiu, skoro w wieku 35 lat piszesz, że chodzisz na bankiety na darmowe jedzenie i alkohol, bo czasem ci nie starcza do pierwszego. Jasiu, czujesz się przegrywem?
Raczej się realizuję w tej pracy, którą mam oraz w tym życiu, które mam. Być może mogliby mi płacić odrobinę więcej za to, co robię, ale pewnie dalej bym to robił, nawet gdyby mi płacili mniej. Czy zdaniem autora tych słów powinienem pójść do agencji reklamowej? Przyznam, że w chwilach kompletnego zjazdu miałem takie myśli (śmiech). Ale obawiam się, że wtedy naprawdę wpadłbym w depresję. Jakoś nie sądzę, żeby wspomniany autor z tego młodzieżowego pisma zarabiał więcej ode mnie, choć mogę się mylić. Zresztą wiele osób w Polsce, jeśli nie większość, ma problemy z tym, by dotrwać do pierwszego. Nie sądzę, żeby było się czego wstydzić.
Ostatnie pytanie, czy jesteś teraz pod wpływem narkotyków?
Nie. Może w piątek, bo mam urodziny.
Dzięki za rozmowę.
[Od Redakcji: rozmowa miała miejsce przed piątkiem]
Śledź autora wywiadu na jego profilu na Facebooku
Czytaj też na VICE: