Oj słuchało się tych psychorapów za dzieciaka. Pamiętam wyjazd na kolonie gdzieś w Polskę lat 90., cały autokar darł mordy rymując o Plusach i Minusach, o Zakonie Marii, ale też o późniejszym Filmie i tym, że „gruby czarny kot, on przebiegł nam drogę”, a opiekunce pękała z nerwów żyła, gdy chóralnie kwitowaliśmy: „a chuj mu w dupę nawet 13. w piątek”. Później Kaliber 44 się rozpadł, ale Abradab nie zaprzestał muzycznej działalności. Niedługo potem radia w kraju jak na zapętleniu puszczały Rapowe ziarno, a ja utwierdziłem się w przekonaniu, że Abradab stał się immanentną częścią naszej hip-hopowej sceny.
No i nie myliłem się. Abradab to już rap-weteran, a teraz wraca z nową płytą 048 i singlem Powietrze. Korzystając z tej okazji udało nam się porozmawiać nie tylko o muzyce, ale też o Kalibrze 44, patriotyzmie oraz miejscu kobiet i osób LGBT na rapowej scenie. No i fajnie.
Videos by VICE
VICE: Gdyby Kaliber 44 pojawił się na scenie teraz, myślisz, że byłoby wam łatwiej?
Abradab: Wtedy scena nie przyjęła nas z otwartymi ramionami, opinie były skrajne. Uważam jednak, że obecnie polskiemu rapowi czy trapowi bliżej do hardcore-psycho rapu, niż przez ostatnie 15 lat. Dlatego teraz z oryginalnym rapowaniem na granicy krzyku i mrocznymi bitami byłoby nam łatwiej niż w latach 90.
Czy w takim razie warto zrobić reedycję Prologu lub jego kontynuację?
Reedycja byłaby pewnie fajniejszym wydaniem płyty, może z nowymi masterami – chociaż to nie byłoby łatwe. Płyta została nagrana tak dawno, że odnalezienie teraz tych ścieżek i miksowanie ich od nowa to byłaby jakaś ogromna robota. Przede wszystkim musielibyśmy sobie jeszcze zadać pytanie: w imię czego to robimy? Gdybyśmy znaleźli dobry pomysł, możliwości i trafilibyśmy na człowieka, który umiałby wykrzesać z tego coś innego, wtedy tak. Ale żeby odcinać kupony, by zarobić kilka groszy – to nie nie ma sensu.
Czyli zostaje tylko opcja kontynuacji?
Tak, ale na to również musi być konkretny feeling. Musielibyśmy to bardzo mocno poczuć. Myślę, że najbliżej byliśmy tego 2 lata temu, kiedy graliśmy koncerty na 20-lecie Prologu. Zagłębiliśmy się wtedy z powrotem w ten album i padł pomysł, by nagrać taką kolejną płytę; by zachować klimat Prologu, ale jednocześnie być czymś nowym. Niestety na samym mówieniu się skończyło. Mam nadzieję, że kiedyś to jeszcze poczujemy w większym gronie – bo nie zapominajmy, że po nagraniu takiej płyty trzeba z nią później jeździć, grać koncerty, wierzyć w to. Mi natomiast bliżej teraz do takiej muzyki, jaką zrobiłem na 048.
Niedawno Wini ze Stoprocent powiedział mi, że „Hip-hop nigdy nie był silniejszy, przebił się do mainstreamowych mediów; role się odwróciły, bo to one teraz zabiegają o hip-hop, nie na odwrót”. Zgodzisz się z tym?
Tak.
Skoro ta scena jest tak silna i pojemna, czy uważasz, że znalazłoby się na niej też miejsce dla większej reprezentacji kobiet lub osób LGBT?
Uważam, że powinno być dla nich miejsce, zdecydowanie, a czy jest teraz? Myślę, że obecnie jeszcze jest z tym ciężko. Obawiam się, że będą musieli sobie to miejsce wywalczyć, tak jak hip-hop wywalczył swoją dzisiejszą pozycję. Poza tym hip-hop był zawsze muzyką ścierania się, walki między sobą, muzyką pojedynków i mówienia, kto jest najsilniejszy, najbogatszy i ma najlepsze rymy. Ale myślę, że prędzej czy później to się wydarzy.
Niedawno obchodziliśmy Święto Niepodległości. Jak spędziłeś 11 listopada?
Dzień wcześniej miałem okrągłe urodziny, więc zostałem porwany przez żonę i spędziliśmy ten dzień wspólnie.
No to wszystkiego dobrego w takim razie.
Dziękuję.
Jak oceniasz obecną modę w Polsce na eksponowanie swojego patriotyzmu?
Trochę mnie to przeraża, trochę śmieszy, trochę cieszy. Wydaję mi się, że wiele tych rzeczy zostało skarykaturyzowanych – od paru dobrych lat słowo „patriota” nie kojarzy się z płaceniem podatków, wywieszaniem flagi i szanowaniem sąsiada, tylko z siłownią i koszulką z godłem. Coraz częściej patriota jest synonimem nacjonalizmu. Dlatego oglądam to z ciekawością, ale i lekkim przerażeniem.
Sam siebie uważasz za patriotę?
Tak, chociaż to nie znaczy, że podoba mi się kierunek, w którym zmierzamy, jako naród.
Wróćmy jeszcze do muzyki – jakie są momenty w twojej karierze, z których jesteś szczególnie dumny?
Przede wszystkim to na swoje życie i to, co robię, patrzę bardziej przez pryzmat moich wyborów, niż przez pryzmat słowa „kariera”, która kojarzy mi się z wyznaczaniem sobie celu i jego osiąganiem. U mnie to było prostsze: ja po prostu zawsze chciałem robić muzykę, robić rap, chciałem się wypowiadać, bo daje mi to mnóstwo radości. Tak więc ja coś takiego jak „kariera” wielokrotnie zawalałem, nie robiąc ruchów, które mi podpowiadano jako właściwe. Natomiast wracając do twojego pytania, co mi się udało – bardzo miło wspominam pierwszą trasę Męskiego Grania. Ważnym momentem dla mnie były też pierwsze koncerty w Stanach Zjednoczonych – wiesz, dla chłopaka z Bogucic, który pierwszy rap zobaczył w telewizji, pojechać do Nowego Jorku, gdzie to wszystko się zaczęło, to było coś niesamowitego. Oczywiście wydanie swojej pierwszej solówki, co było moim marzeniem oraz reaktywacja Kalibra trzy lata temu; chociaż wiązało się to też z łykiem goryczy, ostrym wkurwem i momentami wielkiej radości.
Jak udało ci się przekonać brata do powrotu Kalibra?
To oni, Joka i Feel-X mnie do tego przekonywali, ponieważ ja czułem, że prędzej się pozabijamy, niż będziemy umieć ze sobą pracować. No i trochę się pozabijaliśmy.
Jednak.
Jednak tak. Musieliśmy zrezygnować z pracy z Feel-X’em. Po tylu latach nie udało się na nowo scalić, by to działało chociażby w 1/10.
Utrzymujesz teraz kontakt z Feel-X’em?
Nie. Nie rozstaliśmy się w przyjaźni. Kiedy się widujemy, to się witamy. Wiem, że niektóre rzeczy między nami wciąż będą boleć, ale myślę, że nie będą przeszkadzały w codziennym funkcjonowaniu.
Przeczytałem jednak, że chociaż już nie ma z wami Feel-X’a, to pracujecie nad nową płytą Kalibra. Czy to prawda?
Powiem w ten sposób: jest już kilka napisanych utworów, ale nie nazwałbym tego jeszcze pracą nad płytą.
Ile czasu w tygodniu poświęcasz na tworzenie muzyki? Masz jakieś wyznaczone godziny?
Kiedy trwa praca nad płytą, wtedy rzeczywiście jadę do pracowni rano i wychodzę ok. 15-16. Mieszkamy w 5 osób w centrum miasta, więc tam nie mam możliwości pracować.
By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.
Jesteś rodzicem, ile lat ma twoje najstarsze dziecko?
14.
Czyli była już rozmowa o tym, że tata jest raperem?
Oczywiście, nawet nagrałem już dla niej piosenkę na Emisji spalin. Moje córki wiedzą, że jak tata wychodzi, to pewnie na koncert.
Gdyby któraś z twoich córek postanowiła zostać muzykiem, co byś doradził, a przed czym ostrzegł?
Przede wszystkim ja nie jestem muzykiem, bo na niczym nie gram. Natomiast gdyby powiedziały mi, że chcą iść do konserwatorium lub do szkoły muzycznej, to myślę, że jest to bardzo trudny kawałek chleba. Oczywiście ta praca daje dużo satysfakcji, ale nieraz idzie to też w parze ze strasznym harataniem, niskimi stawkami – nauki jest ogrom i nie zazdroszczę. Oczywiście trzymałbym kciuki, ale pewnie doradziłbym, żeby przy okazji skończyła inne studia.
A gdyby chciały pójść w ślady ojca?
Zrobią, co będą chciały. Nie jestem rodzicem, który wybiera dzieciom zajęcia po szkole, same mogą je wybierać. Jedyne, czego im nie pozwalam, to chodzić na wagary. Natomiast jak już wcześniej wspomniałem – kiedy pytałeś mnie o pozycję kobiet na tym rynku – zapewne nie miałyby łatwo.
Śledź autora na jego profilu na Facebooku
Czytaj też na VICE: