Co właściwie wiesz o Wrocławiu? Słynne miejskie krasnale, które teraz możesz już nawet wyszukiwać i odznaczać na mapie za pomocą specjalnej apki i olbrzymia ilość mostów to chyba najbardziej oczywiste turystyczne skojarzenia z „polską Wenecją”. Co jeszcze?
Tworząc serię alternatywnych przewodników z Traficarem, spotkałem się z Darią, która rok temu przeprowadziła się do Wrocławia z Częstochowy i już przejechała z samą tylko aplikacją prawie 1 000 km po stolicy Dolnego Śląska. Była więc odpowiednią osobą do pokazania mi, co nieoczywistego kryje się w tym mieście.
Videos by VICE
Chciała się umówić na dworcu, obok „walizki”. Początkowo nie za bardzo wiedziałem, o co jej chodzi – do chwili, kiedy na miejscu zobaczyłem olbrzymią brązową walizkę-pomnik. „Kiedy pierwszy raz byłam we Wrocławiu ktoś też zaproponował mi spotkanie pod walizką, a ja wpadłam w panikę, bo przecież każdy, kto wysiądzie z pociągu, będzie miał walizkę”, śmieje się Daria, która teraz wkręciła mnie w ten sam sposób.
Centrum
Najpierw, klasycznie, wpadamy na rynek i oglądamy najbardziej znany punkt spotkań w mieście, czyli słynny Pręgierz. „Dla mnie jednak ważniejszy jest Plac Solny zaraz obok rynku, gdzie mój chłopak zawsze kupuje mi kwiaty. Te budki są otwarte 24 godziny na dobę, uważam, że to najbardziej urocza część centrum”, mówi Daria. Ruszamy w kierunku Odry i Mostu Grunwaldzkiego, bo okolica, która jest zajęta przez budynki Uniwersytetu, została odkryta przez Darię w pierwszej kolejności po jej przyjeździe.
„Uczyłam się chemii, ale wiedziałam od początku, że rzucę te studia. Wrocław jest piękny, a ja musiałam chodzić do najbrzydszego budynku, jaki można sobie wyobrazić, czyli obskurnego gmachu Wydziału Chemii. Ostatecznie olałam to i przygotowuję się, żeby zdawać na wokal do Akademii Muzycznej”. Kręcimy się między budynkami i siadamy na jednej z wielkich powykręcanych ławek obok niedawno otwartej Biblioteki Uniwersyteckiej. „Zanim jeszcze otwarto tę bibliotekę, wszyscy przenosili imprezy na te ławki. We Wrocławiu w ogóle jest rozwinięta tradycja picia w miejscach publicznych i unikania mandatów, z czym oczywiście kojarzy się Wyspa Słodowa, ale w tym miejscu też spędziłam niejeden melanż”.
Imprezy
Kiedy pytam o inne miejscówki, gdzie Daria imprezuje, wspomina, że nie lubi dużo wychodzić, a słynny Pasaż Niepolda, czyli ogromne wrocławskie zagłębie klubowe, odwiedziła raz. „Pasaż Niepolda to miejsce, w którym możesz zaginąć na cały weekend. Osobiście byłam tam tylko raz i mi wystarczy… Na pewno jednak spotkasz tam każdy możliwy typ człowieka, bo w każdym klubie grają inną muzykę. Techno spotyka się przez ścianę z disco-polo, ja jednak wolę kluby jazzowe. Kiedy idziesz z Galerii Dominikańskiej na rynek możesz znaleźć na przykład klub Vertigo. Pochodzę z Częstochowy, gdzie są dwa kluby jazzowe, więc przyjazd do Wrocławia był dla mnie objawieniem, bo jest ich tu mnóstwo. Razem z kolegą z Akademii Muzycznej najpierw chodziłam tam posłuchać jamów innych ludzi, a teraz sami razem występujemy. Kiedy tam wchodzę, czas już nie ma dla mnie znaczenia. Zaczynamy o 21, a wychodzimy o 3 w nocy”.
Swoich najbliższych wrocławskich przyjaciół Daria poznała z kolei w klubie bilardowym. „Nazywa się Fuga Mundi i jest obok Grunwaldu (Placu Grunwaldzkiego – przyp. red.). Mają mnóstwo stołów do bilarda i dobre piwko. Organizują też często karaoke, więc tym bardziej lubię tam chodzić. Tam poznałam ludzi z całego świata, z Chin i Indii. We Wrocławiu chyba najlepsze jest to, że wszyscy tak dobrze się integrują. Kiedy byłam na przykład w Krakowie miałam wrażenie, że tam ludzie są bardzo zamknięci na tych, którzy przyjeżdżają z zewnątrz. Tutaj tego nie poczujesz”.
Historia
„Wizualnie Wrocław jest mocno poniemiecki, szczególnie kamieniczki w centrum, ale nie wiem, czy mentalnie jest nam tak blisko do siebie. Na pewno we Wrocławiu wszystko jest zdyscyplinowane, ma swoje miejsce, ludzie pracują ciężko na swój sukces i bogactwo miasta, ale nadal mamy problemy podobne, jak w reszcie kraju. Nie sądzę, żebyśmy byli inni”.
W naszej rozmowie wychodzi na jaw, że jednym z powodów, dla których Daria wybrała Wrocław była też możliwość występowania w serialach paradokumentalnych. „Lubię w nich grać, a tutaj Polsat kręci Dlaczego ja?, 112, powstaje też dużo reklam. Kiedy jeszcze mieszkałam w Częstochowie, przyjeżdżałam na nagrania. Tak poznałam swojego chłopaka. Pracował dla miejsca, gdzie zajmował się podkładaniem dźwięku do 112, a ja tam akurat grałam. Pomyślał, że jestem fajna i zapytał laski z produkcji, jak mam na imię. No i od tamtego czasu jesteśmy razem”.
Zanim Daria odstawi mnie na dworzec i wróci na zielony Biskupin, gdzie mieszka, wpadamy jeszcze w okolice Hali Stulecia. Tam moja przewodniczka najczęściej ucieka, kiedy chce odpocząć od miasta i ludzi. „Uwielbiam ten budynek i jego ekspresjonistyczny styl. Dużo się tu też dzieje, od koncertów po pokazy fitness Lewandowskiej. To miejsce integruje ludzi we Wrocławiu. Obok jest fontanna a koło niej kolumny, budujące w lecie, kiedy są porośnięte długi tunel. To chyba moje ulubione miejsce, kiedy chcę uciec i chwilę pobyć sama. Nieważne, czy siedzisz w stroju kąpielowym czy dresach, nikt się nie gapi. Możesz się tu wyluzować”.