​Filmy, które biorą z człowieczeństwa to, co najgorsze

Filmy bazujące na szokowaniu widza towarzyszą kinu od bardzo dawna. Jest tu fikcja, dokument i film na faktach. Zainspirowany przez Ludzką stonągę i chcąc sprawdzić granice ludzkiej wyobraźni w zadawaniu cierpienia innym, przygotowałem dla siebie listę najbardziej chorych filmów w historii – planowałem obejrzeć wszystko naraz, serwując sobie długi i męczący maraton. Naprawdę się cieszę, że zrezygnowałem z tego pomysłu.

Uwaga: tekst zawiera spoilery, ale być może i tak nie chcesz oglądać tych filmów w całości.

Videos by VICE

Begotten



Scenariusz i reżyseria: E. Elias Merhige. Rok produkcji 1990.

Begotten zaczyna się od samobójstwa Boga i nie jest to szybka śmierć. Widzimy Stwórcę odbierającego sobie życie brzytwą, odcinającego kolejne części swojego ciała – kawałek po kawałku. Po chwili na ekranie widzimy kobietę, to Matka Ziemia, która kilkoma ruchami ręką doprowadza martwe ciało Boga do pośmiertnego orgazmu. Nasienie wciera w swoje krocze i rodzi syna człowieczego, nazywanego w filmie „Ciałem na kościach” (Flesh on Bones)…

To dopiero początek historii, której autorem jest E. Elias Merhige, wtedy 26-letni reżyser z Brooklynu, dla którego Begotten był pełnometrażowym debiutem. Jego dzieło trwa 78 minut, jest czarno-białe i nie pada w nim żadne słowo. Wszystko opiera się na niesprecyzowanych dźwiękach i trudnych do odgadnięcia obrazach. Już w zwiastunie filmu pada stwierdzenie, że należy go traktować jako swoisty test Rorschacha. Stąd wśród publiczności tak wiele różnych interpretacji tego dzieła. Jedni traktują je jako awangardowy eksperyment i wyraz sztuki. Dla drugich będzie tylko pseudoartystycznym i obrazoburczym bełkotem. Z ciekawostek można dodać, że w 1991 roku magazyn Time ogłosił Begotten jednym z 10 najlepszych filmów. W tym samym czasie jego pokazywanie zostało zakazane w Singapurze.

The Girl Next Door (Dziewczyna z sąsiedztwa)



Reżyseria: Gregory Wilson, scenariusz: Daniel Farrands i Philip Nutman. Rok produkcji 2007.

Dzieci potrafią być okrutne, ale pokierowane przez dorosłych, potrafią stać się naprawdę złe. Przykładem tego jest historia w The Girl Next Door, oparta na powieści po tym samym tytułem autorstwa Jacka Ketchuma. Rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych, w lecie 1958 roku. Do sąsiedniego domu głównego bohatera – młodego chłopca, wprowadzają się dwie dziewczynki, siostry. Na czas wakacji obie mają mieszkać ze swoją ciotką, Ruth Chandler i gromadką jej dorastających synów. Szybko okazuje się, że przybycie dziewcząt staje się początkiem makabrycznych wydarzeń. Siostry są głodzone, maltretowane psychicznie i torturowane, dochodzi do pobić i gwałtów, co prowadzi do tragicznej konkluzji. Wszystko to dzieje się za przyzwoleniem i aprobatą demonicznej ciotki.

Grozy sytuacji dodaje fakt, że ta makabryczna historia, przedstawiona także w książce Ketchuma, opiera się na prawdziwych wydarzeniach z 1965 roku. Chodzi o głośną sprawę morderstwa Sylvii Likens, 16-latki, która została zamęczona na śmierć przez Gertrude Baniszewski i jej zwyrodniałe dzieci. Dziewczyna była przetrzymywana w piwnicy, gdzie ją bito, gwałcono i poddawano najbardziej zwyrodniałym torturom. Niedługo przed śmiercią wyryto na jej ciele napis: „Jestem prostytutką i jestem z tego dumna” oraz cyfrę „3″ – jej oprawcy dokonali tego za pomocą rozgrzanej igły… Sprawę morderstwa Sylvii Likens nazwano „jedną z najstrasznijeszych w historii stanu Indiana”.

Mój znajomy, wręczając mi kopie tego filmu, ostrzegł, że „przekonam się, do jakiego zezwierzęcenia zdolni są ludzie”. Nadal nie mogę się zgodzić z tymi słowami – zwierzęta nie byłyby w stanie zrobić czegoś takiego.

Earthlings



Reżyseria: Shaun Monson, narracja: Joaquin Phoenix. Rok produkcji 2005.

Isaac Bashevis Singer, żydowski pisarz i zdobywca Nagrody Nobla w opowiadaniu Listy do Pisarza napisał: „Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a ich życie to wieczna Treblinka”. Dla niektórych porównanie cierpienia zwierząt do koszmaru Holokaustu może wydawać się nie na miejscu, jednak twórcy filmu Earthlings przekonują, że występuje tu ten sam schemat zachowań – jedna grupa żyjących istot zadaje nieprzerwane cierpienie drugiej grupie.

Ktoś kiedyś powiedział, że istnieje powód, dlaczego rzeźnie nie są budowane jak szklarnie – dzięki ukrytym kamerom lub amatorskim nagraniom możemy stać się świadkami (nie)ludzkiego traktowania zwierząt na całym świecie. Dokument Earthlings przedstawia 5 podstawowych celów, do których człowiek obecnie wykorzystuje zwierzęta: jedzenie, ubranie, rozrywka, towarzystwo i eksperymenty naukowe. Widzimy przy tym, jak prawie na każdej z tych płaszczyzn zwierzęta dostają od nas solidny wpierdol.

To pokazuje też, jak łatwo niektórym przychodzi znęcanie się nad słabszymi istotami, które nie mogą się obronić. Równie łatwo, jak konsumencka świadomość, że mięso w sklepie pojawiło się na świecie już w opakowaniu, z przyklejoną ceną. Niektórzy potraktują ten film, jako wege-propagandę, bo tak bardzo obraz zarzynanych zwierząt nie pasuje im do smaku żeberek z grilla. Earthlings rzeczywiście pokazuje straszne sceny, a każda z nich jest prawdziwa – do dzisiaj nie mogę wyrzucić z głowy obrazu zdzierania skóry z psa, kiedy ten jeszcze był żywy.

Film ma szokować, jego celem jest zabranie widza na spacer po miejscach, o których zazwyczaj się nie myśli – tam, gdzie robi się jedzenie, ubranie lub leki. Dokument jest też próbą przypomnienia, że każda żyjąca istota, zamieszkująca tę planetę – jest Ziemianinem.

I Spit on Your Grave (Day of the Woman)



Scenariusz i reżyseria: Meir Zarchi. Rok produkcji 1978.

„Obejrzenie tego filmu było jednym z najbardziej depresyjnych doświadczeń w moim życiu” – napisał o I Spit on Your Grave Roger Joseph Ebert, zdobywca Nagrody Pulitzera i jeden najważniejszych amerykańskich krytyków w historii. Jego negatywna ocena nie była odosobniona – wiele osób oskarżało tę produkcję o gloryfikowanie przemocy i gwałtu. Obecnie I Spit on Your Grave doczekało się miana prekursora gatunku „rape and revenge”.

Fabuła filmu jest bardzo prosta: młoda pisarka przeprowadza się w wielkiego miasta na prowincję, by tam w spokoju móc napisać książkę. Niestety, zaraz po jej przyjeździe zostaje napadnięta przez miejscowych wsioków, którzy z nudów postanawiają zgotować jej piekło na ziemi. Dziewczyna zostaje dotkliwie pobita i wielokrotnie zgwałcona. Chciałbym uczulić na słowo „wielokrotnie” – kiedy ofiara myśli, że najgorsze już za nią, jej oprawcy zwyczajnie wracają po jeszcze. Pozostawiona na pewną śmierć, dziewczyna poprzysięga zemstę. W niedługim czasie zaczyna się eliminowanie mężczyzn, którzy ją napadli.

W filmie nie ma muzyki, dialogi są też rzadkością – wszystko sprowadza się tu do podstawowych instynktów. Meir Zarchi, scenarzysta i reżyser „I Spit on Your Grave” tłumaczył, że napotykając w mediach informacje o napaściach na tle seksualnym, chciał stworzyć film, gdzie mógłby dać swojej bohaterce możliwość zemsty, sprawić, że ofiara stanie się łowcą bez litości. W roli pisarki wystąpiła Camille Keaton, która po dziś dzień kojarzona jest właśnie z tą kreacją. To by tłumaczyło pogłoski, które niedawno pojawiły się w sieci, jakoby aktorka miała zamiar wrócić do roli z 1978 roku. Kontynuacja ma nosić tytuł I Spit on Your Grave: Deja Vu. Roger Joseph Ebert pewnie przewróci się w grobie.

Guinea Pig – The Devil’s Experiment

Reżyseria: Satoru Ogura. Rok produkcji 1985.

W przeciwieństwie do powyżej omawianego filmu „rape and revenge” – w przypadku Guinea Pig – The Devil’s Experiment ofiara do samego końca pozostaje na łasce swoich oprawców. Film jest rejestracją tortur młodej kobiety, którą trzej mężczyźni biją, kopią, oblewają wrzącym olejem, obrzucają surowym mięsem i larwami robaków, by na końcu przebić jej gałkę oczną. Tak więc nie polecam go na pierwszą randkę z dziewczyną. Jeżeli nie przekonuje was stopień brutalności, na próżno szukać też tu większej fabuły.

Wytrwałych koneserów „torture porn” ucieszy zapewne fakt, że pod hasłem Guinea Pig znajdą całą serię produkcji z podobnym wachlarzem obrazów. Poziom przedstawionego tu realizmu jest tak wysoki, że jego twórcy musieli przekonywać policję, że podczas kręcenia scen nikt nie ucierpiał. To własnie po seansie jednej z części GP aktor Charlie Sheen zawiadomił FBI, będąc przekonanym, że to „snuff movie” – film, na którym zarejestrowano prawdziwą śmierć.

Guinea Pig jest doskonałym przykładem, jak oszukujemy zmysły, które mówią nam, że oglądamy prawdziwe cierpienie. Zapotrzebowanie na ten produkt nie maleje, więc filmowcy brną dalej w te makabryczne bajki dla dorosłych. Serwują nam mokry sen Markiza de Sade w Salo, czyli 120 dni Sodomy, seks z nieboszczykami w Nekromantiku i WSZYSTKO w Srpskim filmie oraz apogeum mordu w trylogii August Underground. A jeżeli to nam nie wystarczy, obejrzymy Ludzką Stonogę 3, gdzie dostaniemy 500-segmentową „konstrukcję” zszytych ze sobą ludzi. Dlaczego? Kiedy spytałem o to psycholożkę, stwierdziła, że „oglądanie tych filmów jest formą mierzenia się ze swoimi lękami, tudzież uwolnienia frustracji i wewnętrznego napięcia”.

Przypominam sobie teraz, że kiedyś film Freaks w reżyserii Toda Browninga z 1932 roku został zakazany, bo pokazywał zdeformowanych ludzi, członków cyrku. Oburzenie niektórych było tak wielkie! Jeżeli teraz więc 500-segmentowa Ludzka Stonoga jest wprost proporcjonalna do naszych społecznych lęków – boję się, czego będziemy potrzebować za 20 lat.

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku