Tekst: Maciek Piasecki
1 sierpnia o 17 wybiła Godzina W – rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Zebrani w centrum warszawiacy uczcili poległych żołnierzy i zamordowanych cywilów chwilą ciszy. Zebrali się motocykliści, kibice odpalili race – to już niejako tradycja. Rocznicę i spontaniczną zbiórkę mieszkańców wykorzystał Obóz Narodowo-Radykalny, którego członkowie najpierw zagrzewali do okrzyków („Duma, duma, narodowa duma” oraz „Armia Krajowa, niech żyje Armia Krajowa” śpiewane na melodię kibicowskiego klasyka „Nie ma lepszego…”), a później zebrali tłum na przemarsz ulicami miasta. Obok flag Polski powiewały białe celtyckie krzyże na czarnym tle i Toporły – przedwojenne neopogańskie symbole, którymi oznaczano polskie sklepy (jako że znakowanie sklepów żydowskich było zabronione – akcja miała nazwę Gospodarczą Organizujmy Jedność, w skrócie GOJ).
Videos by VICE
„Co to ma być? Faszyści!” – oburzał się głośno Filip, który stał pod Rotundą z kolegami. „Przyszedłem dla bohaterów Powstania Warszawskiego, dla minuty ciszy” – powiedział nam. „Szczerze mówiąc nie chciałbym tu widzieć biało-czerwonych flag, tylko żółto-czerwone, warszawskie. To nie ma być okazja do mówienia, że niebycie Polakiem to najgorsza rzecz na świecie”. Podszedł do nas facet w garniturze, mówiąc mu, żeby „nie wprowadzał negatywnej atmosfery”. O ONR wypowiadał się z sympatią: „Przyszedłem tu, bo jestem Polakiem, kocham ten kraj – a jak się komuś tutaj nie podoba, to może wypierdalać. Te chłopaki to jedyni prawdziwi patrioci, tylko oni poszliby walczyć. Reszta to są pedały”.