Jak Platforma Obywatelska zaorała się w święto „Żołnierzy Wyklętych”

Źródło zdjęcia: Facebook

Dziś rano Platforma Obywatelska postanowiła skapitalizować ździebko „wyklętą” gorączkę. Najwyraźniej masa chłopaczków w bluzach „Śmierć wrogom ojczyzny” wydała im się kuszącym elektoratem. Na swoją stronę na Facebooku wrzucili informację o tym, że to właśnie koalicja PO-PSL ustanowiła 1 marca Narodowym Dniem Pamięci „Wyklętych”. Po kilku godzinach ludzie zaorali ich tak bardzo, że wpis zniknął, ale internet pamięta.

Żeby było jeszcze śmieszniej lub smutniej na wywieszonym banerku znalazł się sam Zygmunt Szendzielarz, ps. „Łupaszka”, którego oddział jest odpowiedzialny za Zbrodnie w Dubnikach. W ataku na litewskich osadników śmierć poniosło prawie trzydziestu mieszkańców wsi, w tym kobiety i dzieci. Zdaniem historyka z IPN Pawła Rokickiego w całej akcji obejmującej obok Dubinek – wsie Giże, Gorszwiany, Janiszki, Ołkuny, Reputany, Vymančiai, Zabelina i Zajeziorce zginęło 68 osób, z czego 75% stanowiły kobiety i dzieci [źródło: Paweł Rokicki: Glinciszki i Dubinki. Zbrodnie wojenne na Wileńszczyźnie w połowie 1944 roku i ich konsekwencje we współczesnych relacjach polsko-litewskich. Warszawa: Instytut Pamięci Narodowej, 2015]. W nagrodę Szendzielarz rok temu spoczął z wielką fetą na Powązkach.

Videos by VICE

Takich jak „Łupaszka” szemranych postaci było wśród „wyklętych” zdecydowanie więcej, również w wśród najbardziej fetowanych postaci. Józef Kuraś, ps. „Ogień”, którego pomnik odsłaniał w Zakopanem sam Prezydent RP, Lech Kaczyński, kierował oddziałem, który zamordował co najmniej kilkudziesięciu ocalałych z nazistowskiego Holocaustu Żydów. 10 grudnia 1945 członkowie oddziału „Ognia” powiesili na słupie telegraficznym ciężarną Katarzynę Kościelną za to, że przy sąsiadce nazwała go bandytą. Zofia Czubiak z Waksmunda, dawna miłość Kurasia, która wyszła za innego, matka dwojga dzieci, została brutalnie zgwałcona przez jego ludzi, a następnie zastrzelona. 2 maja 1946 r. po zatrzymaniu jadącego do granicy autobusu z 26 Żydami oddział „Ognia” zamordował 11 osób, raniąc 7 [Notatka Wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego w Krakowie sporządzona 4 maja 1946 podpisana przez doktorów Reichmana i Horowitza, ŻIH, CSK, pudła 1-2, teka 2, karta 161.].

Słowacy do dziś wspominają falę terroru, mordów, gwałtów i grabieży, jakich dopuszczali się na przedstawicielach tej mniejszości na Podhalu ludzie Kurasia. To postać kontrowersyjna, nawet na PiS-owskim Podhalu. Tymczasem Prezydent RP Andrzej Duda odznacza ostatniego żyjącego członka tej grupy Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Kolejny fetowany masowo „wyklęty” Rajmund Rajs ps. „Bury”, jest odpowiedzialny między innymi za zbrodnie w Zaleszczynach. Przed wkroczeniem do wsi członkowie oddziału zastrzelili Teodora Sacharczuka, który odmówił oddania im owsa, podobny los spotkał Stefana Weremczuka. Około godz. 14-15 mieszkańcy zostali wezwani przez żołnierzy na spotkanie w jednym z domów. W trakcie spotkania nakazano wyjście na zewnątrz 16-letniemu Piotrowi Demianiukowi oraz Aleksandrowi Zielinkowi, mieszkańcowi wsi Suchowolce, po czym obu zabito. Oficer NZW wrócił następnie do domu i ogłosił zebranym, że zostaną zamordowani, a wieś spalona. Napastnicy zamknęli główne drzwi, a następnie podpalili budynek. Oddział Burego zabił łącznie 16 osób, które straciły życie w palonych domach, od kul napastników lub zmarły później w wyniku odniesionych ran. Spłonęło żywcem 14 osób, w tym siedmioro dzieci. Najmłodsze, Nadzieja Leończuk, zginęła, gdy miała dwa tygodnie [Informacja o ustaleniach końcowych śledztwa S 28/02/Zi w sprawie pozbawienia życia 79 osób – mieszkańców powiatu Bielsk Podlaski w tym 30 osób tzw. furmanów w lesie koło Puchał Starych, dokonanych w okresie od dnia 29 stycznia 1946 r. do dnia 2 lutego 1946. Instytut Pamięci Narodowej, 2005-06-30.].

31 stycznia 1946 r. w Puchałach Starych odział Burego rozstrzelał trzydziestu prawosławnych białoruskich chłopów [Informacja o ustaleniach końcowych śledztwa S 28/02/Zi. Instytut Pamięci Narodowej, 30.06.2005.], a na początku lutego 1946 r. spalono wsie Zanie, Szpaki i Końcowizna i zamordowano 31 cywilów [Jerzy Kułak. Pacyfikacja wsi białoruskich w styczniu 1946. „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”. 8/2001].

„Ja tam nie żałuję ich, Broń Boże, bo to kacapy. […] Mogłem ich puścić, ale nie puściłem. Nie wypuściłem, nikogo” – można przeczytać w ośrodku „Karta” zeznanie członka oddziału „Burego” Czesława Popławskiego ps. „Pliszka” o rajdzie przez prawosławne wioski. Tymczasem, 30 stycznia 2011 roku na Podlasiu oddano hołd 79 ofiarom tych zbrodni. Kilka dni temu naprzeciw marszu Obozu Narodowo-Radykalnego, Falangi, Młodzieży Wszechpolskiej i Narodowej Hajnówki, fetującego tych morderców, wyruszyła kontrmanifestacja miejscowej ludności i antyfaszystów, która zmusiła nacjonalistów do zmiany trasy i ukrycia się za kordonem policji.

Łącznie z rąk „Wyklętych” zginęło między 5 a 10 tys. cywilów, w tym 187 dzieci. To z upamiętnienia tych właśnie ludzi tak bardzo dumna jest prozachodnia, liberalna Platforma Obywatelska. Jest to jednak grube lacanowskie wkroczenie realnego. Konserwatywni liberałowie przypominają nam, kto jest odpowiedzialny za otworzenie drzwi dla nacjonalizmu w Polsce. Dawniej zamknięty w zinach, pismach i portalikach, prowadzonych przez antysemitów, militarystów i fanatyków odzyskania „polskich Kresów” trafił pod koniec rządów, tonącej wskutek afer, Platformy, na salony. „Katyń” Wajdy czy serial „Czas Honoru“, powstałe przecież za rządów owej „światłej”, „modernizatorskiej” i tak bardzo „zachodniej” Platformy, rysują czarno biały obraz dziejów, Polaków czyniąc bohaterami, a ich oponentów potworami, zasługującymi na śmierć. Nie PiS jest odpowiedzialny za otworzenie tych drzwi. Tylko PO i dobrze, że nam o tym przypomina.

Okazję jednak podchwyciła szybko partia Kaczyńskiego. Temat grzali nacjonaliści. Andrzej Duda naskładał się kwiatów, naklękał i nacałował szarf na grobach ludzi, którzy mają cywilną krew na rękach. Prawicy tylko w to graj, że już mogą bez żenady, tłuc ile wlezie w szowinistyczny bębenek i snuć patetyczne wizje o „walce z komuno”. Tymczasem, jak wielką komunistyczną zbrodniarką było dwutygodniowe niemowlę Nadzieja Leończuk? Jak wielkim ubekiem powieszona na słupie Katarzyna Kościelna? Jak bardzo na rzecz Moskwy działały litewskie dzieci zastrzelone w Dubnikach?

Dziś w szczycie tego „wyklętego” hajpu, kiedy lokalne pikniki i festyny pełne są biegów przełajowych, prelekcji, wystaw poświęconych „Wyklętym” odciąć swoje kuponiki od fali, którą nieopatrznie wywołała, próbuje Platforma Obywatelska. Po raz kolejny okazuje się, że w polskiej polityce od kilkunastu lat mamy do czynienia z jednym obozem podzielonym na dwa skrzydła, które na zmianę grają rolę rządu i opozycji. Opozycja nieporadnie próbuje się podpiąć pod kult Żołnierzy Wyklętych, tym samym potwierdzając, że III RP albo opozycji brak. A jeśli już jest, tańczy tak, jak im PiS zagra.

Możesz śledzić autora tekstu na Facebooku i Twitterze