Wszystkie zdjęcia pochodzą z galerii Warszawa to Raj (dzięki życzliwości Pawła Tkaczyka)
Twój budżet to same zera? To źle, ale też dobrze, bo mamy poradnik jak z nimi przeżyć.
Videos by VICE
Nie tak dawno temu Bill Gates napisał w notce na swoim blogu co by zrobił, gdyby przyszło mu żyć za dwa dolary (8 zł) dziennie. Najbogatszy człowiek na Ziemi stwierdził, że hodowałby kury. Według niego kury to świetna inwestycja, bo można je sprzedawać i zjadać, a ptak sam w sobie jest stosunkowo samowystarczalny.
Prawdopodobnie gdy to czytasz, twoja sytuacja nie jest aż tak zła, by zacząć hodować kury, ale na pewno znajdą się tacy, którzy żyją z budżetem dopiętym na ostatni guzik. Właśnie dla nich (a może też po prostu dla skąpców) przygotowaliśmy kilka rad, jak przeżyć w Warszawie prawie nie mając pieniędzy. Tak więc nieważne, czy dopiero przyjechaliście tu, by zdobywać szczyty, czy siedzicie w stolicy od dziada i pradziada; jeżeli dotknął was brak funduszy, znajdziecie tu kilka subiektywnych wskazówek, które wynikają z doświadczenia mojego i innych mieszkańców stolicy, którym przyszło borykać się z pustym portfelem.
Ten tekst nie jest profesjonalnym przewodnikiem dlatego, jeżeli potrzebujesz pomocy zgłoś się do jednego z wielu Centrów Opieki Społecznej w Warszawie.
Przede wszystkim jedzenie
Powiedzmy wprost: zapomnij o małych, ekologicznych sklepikach i jajkach z supermarketu z wbitym zerem na skorupce. Na żarciu można mnóstwo zaoszczędzić i można to zrobić na wiele różnych sposobów. Każdy z nas wracając po imprezie ostatnim nocnym lub pierwszym dziennym autobusem, siedział naprzeciw starszego człowieka uzbrojonego w laskę oraz wózeczek. Powstało mnóstwo teorii dotyczących takich ludzi, ale tylko jedna jest prawdziwa: oni jadą na sam początek targu. O tak wczesnej porze nie szukają tam towaru najwyższej jakości, lecz przede wszystkim okazji do korzystnej transakcji. Tak też, gdy następnym razem będziesz wracać z melanżu pomyśl o tym, by zahaczyć o Zieleniak na Banacha albo Halę Mirowską.
Niezbyt odkrywczym stwierdzeniem będzie to, że należy szukać okazji po dyskontach, ale trzeba sobie uświadomić, jak duże czasem bywają. „Są czasem extra tanie rzeczy na przykład warzywa na patelnię za dwa złote albo kilogram mrożonych pierogów za cztery” – napisała do mnie Gabrysia. „Dużo chujowego, ale taniego żarła, na którym da się przeżyć. Serio, ja na mrożonkach zasuwałam ponad tydzień”.
Jeżeli nie chcesz uczyć się gotować, to przyssij się do cudzej lodówki. Według Jacka są na to dwa sposoby: mniej i bardziej bezczelny. Bardziej bezczelny, czyli odwiedziny znajomych niby przypadkiem w porach jedzeniowych. Ten pierwszy to po prostu oferowanie drobnej pomocy (np. krojenie warzyw) za miskę. „Jak mieszkałem w akademiku to przez tydzień potrafiłem nie wydać grosza na żarcie”. Dodaje jeszcze na koniec: „Przechodziło głównie z dziewczynami, bo u kumpla to najwyżej browar można było dostać”.
Czasem się jednak zdarza, że nachodzi cię straszna chcica, by zjeść coś poza domem. Wydaje się, że najsensowniej się wtedy skierować do najbliższego baru mlecznego, ale moje doświadczenia wskazują na ich pozorną „okazyjność”. Moimi osobistymi mekkami taniego żywienia na mieście są dwa lokale: Czerwony Rower i chińczyk za kościołem na Placu Zbawiciela. Pierwszy z nich to bar na Pradze mający na celu aktywizację zawodową i przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu. Po niedawnej podwyżce za obfite danie mięsne pozostaje zapłacić 12 złotych. Drugi to malutka kanciapa 3 na 3 metry gdzie kuchnia jest oddzielona cienkim karton gipsem, a czasem, gdy kucharz ma lepszy dzień przyjdzie nam posłuchać jego śpiewów. Pozycją polecaną jest kurczak po tajlandzku — za 10 lub 11 złotych dostajemy górę wszystkiego. Czasem zdarzało się, że porcja słodko-ostrego mięsa dosłownie wypływała z talerza. Jakieś haczyki? Tak, w obu tych miejscach trzeba się liczyć z tym, że raz na jakiś czas trafi się niesmaczna, ale nieszkodliwa dla żołądka porcja. Pewnie jest takich miejsc więcej. Aha, jak jesteś wyjątkowo leniwym freeganinem to możesz szperać w kontenerach za kawiarniami sieciowymi. Każdego wieczora czekają tam niezjedzone kanapki.
Staraj się też by twoja dieta była tak zbilansowana, jak to tylko możliwe. „Generalnie nie raz, nie dwa na tydzień czy 10 dni przed wypłatą (czyli hajsem od rodziców) miałam 5 zł na koncie i kupowałam zapas najtańszych zupek chińskich, z których zjadałam jedną czy dwie dziennie” – mówi mi Ola. „Chorowałam wtedy bardzo. Ciągłe łapałam przeziębienie czy grypę, jakieś zapalenie pęcherza albo inne nieprzyjemne rzeczy, bo przez brak porządnego jedzenia nie miałam odporności. Więc dodatkowo zamiast na żarcie kasa szła na leki”.
No i nie kupuj butelkowanej wody, ta w kranie jest prawie za darmo i jak najbardziej w porządku. Jeśli boisz się zardzewiałych rur w norze, w której mieszkasz, zawsze możesz użyć czajnika albo filtra.
Ciuchy
Oczywiście lumpy wszelkiego rodzaju. Każdy chyba musi swoje wychodzić, by sporządzić mapkę osobistych faworytów. Kolejne źródło ubrań to wyprzedaże garażowe. Ludzie przychodzą z dużą ilością rzeczy, a po tym, gdy nie uda im się ich sprzedać, zostawiają je na ziemi pełni frustracji. Przy zamknięciu warto też dostrzegać tych, którzy pakują się szybko lub chaotycznie – tacy ludzie w amoku bywają skłonni do naprawdę dziwnych wymian. Jednego dnia za naręcze starych firanek zdobyłem całkowicie nowe spodnie, buty w idealnym stanie i lekko sprany plecak. Warto też pozapisywać się do różnych grup facebookowych i śledzić działy „za darmo” na tablicach ogłoszeniowych w Internecie.
Przemieszczanie się
Komunikacja miejska w Warszawie tania nie jest, o taksówkach i Uberze nie wspominając. Pozostaje chodzenie piechotą lub kreatywne korzystanie z Veturilo. Po założeniu konta i wpłaceniu 10 złotych dwadzieścia minut jazdy jest darmowe, więc można się poruszać zmieniając rower co kwadrans przy kolejnych stacjach. Upierdliwe, ale działa.
Używki
Nawet nie myśl o kupowaniu paczek gotowych, markowych papierosów. W tym wypadku oszczędzanie idzie z jakością. Jak jesteś bystry, to już pewnie od dawna skręcasz papierosy samodzielnie. Jeżeli jesteś leniwy, to pewnie kupujesz te okropne fajki po 5 złotych z Hali Mirowskiej. Jest jeszcze wysoki stopień desperacji: kupowanie całych liści tytoniu, później samodzielne siekanie tegoż i nabijanie tego w gilzy. Tylko ostrzegam: palenie takich papierosów to prosta droga w towarzystwie do opinii „tego, który śmierdzi menelem” i nie zmienią tego nawet najmocniejsze perfumy Hubo Gossa.
Alkohol latem tylko w plenerze, jednak przed zimą warto namierzyć miejsca, gdzie piwo można dostać za piątaka. Jedno z nich to Perła Pragi na Inżynierskiej, drugie – Green Pub na Bemowie. Co do alkoholu w klubie to rzecz jest jeszcze trudniejsza. Masz trzy wyjścia: nie picie, przemycanie alkoholu albo picie przed klubem. Pierwsza opcja odpada z powodów praktycznych, druga tak naprawdę zależy od towarzystwa, w którym się obracasz, trzecia wydaje się najrozsądniejszą. Mam koleżanki, które na biforach prawie nic nie piją, a tuż przed wejściem walą na hejnał 200ml wódki. Podobno mają „bombę” do rana.
Bardzo ważne: szeroki uśmiech pozwala zdobyć czasem naprawdę dużo. Pokaż innym, że świetnie się bawisz, to ktoś w końcu zadba, by ten radosny banan jeszcze długo nie schodził z twojej gęby.
Rozrywka
Sezon letni rozpoczęty, więc sezon na kina pod chmurą też. W Warszawie chyba nie ma dzielnicy, gdzie by nie było darmowych pokazów. Warto też się zapoznać z ofertą klubokawiarni, w których można obejrzeć naprawdę ciekawe filmy za darmo. Należy też śledzić wszelkiego rodzaju imprezy plenerowe, ponieważ w każdy weekend dzieje się coś ciekawego. Lepiej niż na Mazowiecką zajrzeć do takich miejsc jak Eufemia lub BarKa, gdzie odbywają się imprezy bardziej kameralne, ale też z bezpłatnym wstępem i często ciekawsze. Jeżeli wiesz, że ma być płatna bramka, to spróbuj zjawić się godzinę, półtorej wcześniej, by „przesiedzieć” jej ustawienie i nie płacić za wstęp. Swoim znajomym zawsze możesz powiedzieć, że trzymałeś im najlepsze miejsce.
A po imprezie pamiętaj, by nie zawijać się do siebie tylko do kumpla, bo ma pewnie w lodówce więcej rzeczy na śniadanie niż ty.
Co jeszcze?
Znajdź pracę. Jakąkolwiek. Rygor dnia pozwala ułożyć charakter, podnieść tyłek z kanapy i rozbudza ochotę na dalsze aktywności. Jeżeli jest naprawdę źle, warto przełknąć tę gorzką pigułkę wstydu i wrócić do rodziców. Poza Warszawą też jest życie.