Jak spędzić idealny mecz?

Ilustracja Felto

Jak spędzić idealny mecz? Nie ma na to jednej i niezawodnej recepty. Niektórzy muszą znaleźć się na stadionie, inni najlepiej czują się w gronie zafiksowanych piłkarsko kumpli, jeszcze dla innych liczy się samodzielna kontemplacja i analiza futbolowego widowiska. Niezależnie od tego, czy mecz to dla ciebie niemalże mistyczny rytuał czy jedynie pretekst do używkowego spotkania z ziomkami, przede wszystkim trzeba dobrze wybrać miejscówkę.

TOWARZYSTWO

Mecze najlepiej oglądać w towarzystwie dobrych znajomych – z tym zgodzi się praktycznie każdy. Co jednak zrobić, gdy nasi znajomi kompletnie nie interesują się sportem i nie wiedzą nawet, czym Mistrzostwa Europy różnią się od Ligi Europy? W trakcie imprez z udziałem polskiej kadry zazwyczaj takich osób nie trzeba nawet specjalnie namawiać na futbolowy wieczorek. O dziwo, podczas dużych turniejów często najaktywniejszymi kibicami są ci, którzy na co dzień z piłką nie mają zbyt wiele wspólnego.

Videos by VICE


Razem z AXE sprawdzamy, kim są dzisiejsi faceci. Zobacz rubrykę VICE Guide to Guys


Czasami można zdziwić się, jak wiele emocji w koleżankach krytykujących bezsens zasady spalonego może wzbudzić mecz, szczególnie z jakimś odwiecznym reprezentacyjnym wrogiem (wiadomo o kogo może chodzić). Zresztą, żeby złapać nić porozumienia – w tym przypadku nawet całkiem sporą – z piłką, wcale nie trzeba być jej fanem. Artur Boruc, którego nie trzeba przedstawiać nawet futbolowym laikom w wywiadzie do Playboya powiedział, że „jest dużo fajniejszych rzeczy do zrobienia w życiu, niż oglądanie piłki nożnej”, więc ludzie którzy się nią nie interesują też mogą być spoko. Serio.

MIEJSCÓWKA

Szczerze odradzam oglądanie spotkań we wszelkiego rodzaju strefach kibica czy specjalnie przystosowanych na duże okazje knajpach z drogimi, rozwodnionymi koncernówkami. Syf, najebany i drący się do ucha tłum (choć niektórzy pewnie stwierdzą, że taka jedność to esencja oglądania kadry), 0,4 browara za dychę, brak czegokolwiek mocniejszego i tak naprawdę mniejsza możliwość skupienia się na meczu (spróbujcie pomiędzy jedną a drugą akcją przecinać się przez to całe rozweselone stadko do pływających toi-toiów) – szału nie ma. Jeśli jednak kompletnie nie macie żadnej chaty na mecz (to niemożliwe, każdy przecież gdzieś może się wkręcić), najlepiej wybrać osiedlową spelunkę, gdzie w towarzystwie panów Zenka, Andrzeja i Wieśka, popijając piwo z kija za cztery złote, można poczuć nieco stronę piłkarskich emocji.

WYBÓR MECZÓW

Odbiór spotkania niezwykle zależy od przebiegu samego widowiska. A zdarza się przecież, że nawet i uznane marki są w stanie skutecznie uśpić nawet niezbyt wymagającego kibica. Wystarczy przypomnieć sobie półfinał Ligi Mistrzów Realu Madryt z Manchesterem City – nuda, dłużyzna, jak w polskim filmie. Pociągające może wydawać się futbolowe hipsterstwo, kiedy Albania gra z Rumunią i Tamás Priskin próbuje strzelić bramkę Hannesowi Þór Halldórssonowi. Z jednej strony to ciekawa okazja do zobaczenia na boisku kogoś spoza oklepanego modern footballowego towarzystwa, z drugiej – takie mecze wiążą się z ryzykiem kompletnego braku emocji. Jeśli ktoś oglądał kiedyś mecze I Ligi albo wstępne etapy Pucharu Polski, zapewne wie o czym mówię. I na taką ewentualność trzeba się odpowiednio psychicznie przygotować.

ROZGRZEWKA

Czy warto spotkać się na długo przed meczem? Nie oszukujmy się, nikt raczej nie ma zamiaru rozrysowywać analiz w stylu Jacka Gmocha, trudno mi też uwierzyć w szczegółowe rozkminy dotyczące ustawienia formacji defensywnych czy przeglądu statystyk podań do tyłu. Jeśli już spotykamy się wcześniej, to tylko po to, żeby podczas pierwszego gwizdka być odpowiednio… no wiecie. Zbyt szybkie polewanie wódki skończy się więc zapewne beretem przed ostatnim gwizdkiem, a spalenie zbyt dużej ilości zielska może spowodować zawieszenie podczas przerwy. Nawet tak duże, że zapomnimy przełączyć kanał na drugą połowę.

UŻYWKI

Powtórzmy raz jeszcze – nie warto przeginać. Piwko jest dobre, jednak przez walkę z pęcherzem łatwo można przegapić coś ciekawego („po tej akcji zaklepuję kibel!”). Dobrym rozwiązaniem wydaje się picie whiskey. Trudniej się sponiewierać rudą niż tradycyjną flaszką, do tego nie siada też tak na pęcherzu. Piłkę nożną bardzo dobrze ogląda się na lekkiej bańce, ale (jeśli oczywiście ktoś jest zainteresowany wynikiem i przebiegiem spotkania) warto postawić sobie jakieś ograniczenia i nie zbombardować się procentami jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Sympatycznie jest przypalić; zupełnie inaczej odbiera się wtedy atmosferę spotkania, spróbujcie kiedyś na takim wkręcie analizować pracę sędziego – zabawa murowana. Jeśli chodzi o wszelkie przyspieszacze, idealny mecz powinien obyć się bez nich – adrenalina związana z przebiegiem spotkania zazwyczaj wystarcza, zresztą latający pod sufitem kolesie ze słowotokiem nie pomagają w oglądaniu.


Więcej nie tylko sportowych emocji znajdziesz na naszym nowym fanpage’u VICE Polska


Kiedyś trafiłem na mecz do chaty gościa, który kompletnie nigdy nie interesował się sportem. Przygotował się jednak odpowiednio do okazji – pomalował japę farbkami, założył wieśniacką rogatą czapkę i podniecał się zawsze w nieodpowiednim momencie. Najbardziej rozbawił wszystkich, kiedy po prawidłowo zdobytej bramce zaczął wydzierać się spalony, spalony – jedynym spalonym elementem w tej całej układance był w tym momencie on sam. Całe szczęście, że nie wpadł na pomysł kibicowania z wuwuzelami.

ROZRYWKI DODATKOWE

Podczas meczu najlepiej po prostu… skupić się na meczu. Oczywiście, jeśli chcemy zapamiętać z niego coś więcej, niż tylko wynik. Jeśli to pojedynek dwóch drużyn ma być główną częścią naszego spotkania, raczej nie powinniśmy rozbijać swojej uwagi zbędnymi aktywnościami w stylu „a, zobaczę na telefonie co tam na Fejsa wrzucili”. Czasami jednak mecz okazuje się tak nudny, że uwaga sama z siebie przenosi się na ciekawsze sposoby spędzania wieczoru. Pamiętam oglądanie z ekipą rewanżowego pojedynku Wisły Kraków z Levadią Tallin. Biała Gwiazda niemiłosiernie dostawała w cymbał – nie dało się tego oglądać, więc szybko rozłożyliśmy pokera. Impreza natychmiast ruszyła. W razie kompletnego antyfutbolu na ekranie warto mieć przy sobie cokolwiek zabijającego czas – karty, Ryzyko, ewentualnie kolejny czteropak.

ŻARCIE

Jeśli organizujemy spotkanie na swoim kwadracie, należy dobrze zaopatrzyć się w jedzenie. Jak przystało na prawdziwych Januszów, najlepiej zapchać się kiełbasą śląską z grilla, Top Chipsami z Biedronki, albo tanim kebabem. Zresztą, nie okłamujmy się, komu chce się przygotowywać cokolwiek wymagającego wysiłku jako zagryzkę do meczowego browara?

PRZERWA

Przerwa to świetny moment, żeby uzupełnić zapasy browarów, czipsów i wyjść na fajkę. Jeśli mecz oglądamy w knajpie, nie bójmy się integracji. Dawniej przerwa była okazją do obejrzenia meczowego studia i pośmiania się z zarozumiałego profesjonalizmu Jerzego Engela. Dzisiaj, gdy czasem antenowym zawładnęły reklamy w ciągu kwadransa przedzielającego połowy zazwyczaj dzwoni się po pizzę czy leci do sklepu po piwo, które na ekranie jest zawsze idealnie zmrożone. A, jeśli zapraszacie znajomych do siebie na mecz, koniecznie zablokujcie YouTube – istnieje odrębny krąg piekła dla wszystkich, którzy korzystając z wolnych piętnastu minut próbują dopchać się do kompa i pokazać jakiś nieśmieszny filmik.

BEZPIECZEŃSTWO

W drugiej połowie, kiedy wszyscy już są odpowiednio podlani, pojedynek staje się najbardziej emocjonujący. Krzyki, bluzgi, czasami nawet rzucanie przeróżnymi rzeczami z telewizorem włącznie. Należy jednak pamiętać, że zbytnie świętowanie lub przeżywanie porażki może skończyć się wizytą policji – nie dla wszystkich mecze futbolowe są pretekstem do usprawiedliwienia darcia mordy podczas ciszy nocnej. Do moich znajomych funkcjonariusze zapukali nawet w trakcie meczu Polska-Rosja na Euro 2012. Na szczęście kolesie w niebieskim okazali się całkiem życiowi, bo nie węszyli za żadnymi diabelskimi zapachami, nie odciągali nikogo na dłużej od telewizora – spytali tylko o wynik i informując o wezwaniu ich przez sąsiadów poprosili o standardowe „pół tonu ciszej”. Ale nie zawsze da się trafić na takich bezproblemowych przedstawicieli tej profesji.

PO MECZU

Sędzia zagwizdał po raz ostatni, emocje powoli opadają. Można kontynuować posiedzenie w domu (po meczu Polski z Austrią siedzieliśmy w cztery osoby do szóstej rano stale uzupełniając zapasy wina i zapijając niepocieszenie, choć tak naprawdę nikt specjalnie niepocieszony nie był), co tak naprawdę będzie przedłużeniem okołosportowego melanżu. Ciekawszą opcją jest jednak wyjście w stronę miasta – pomeczowe interakcje są naprawdę zabawne. Zwłaszcza, gdy mamy okazję popatrzeć na skłóconych „fanów” futbolu. Coś jeszcze? Nie dajcie się zbytnio ponieść komercyjnej futbolowej gorączce. Niestety, żaden ustawodawca nie wymyślił jeszcze obowiązkowego wolnego z okazji piłkarskich turniejów.