Polska i Poland to dwie miłości Darka Zdziecha. Pierwszą zawsze opuszcza z ciężkim sercem, drugiej nie może zostawiać samej zbyt długo. Darek z wykształcenia i pasji jest historykiem. Co jednak ważniejsze, to także człowiek, który od trzech lat walczy o poprawę bytu w wiosce o nazwie Poland, leżącej na Pacyfiku.
Walka Darka przynosi rezultaty – w marcu tego roku, we współpracy z MSZ, doprowadził do nawiązania stosunków dyplomatycznych z państwem Kiribati, co jest pierwszym krokiem do uzyskania pomocy na szerszą skalę. Napisałem do Darka, by mi opowiedział, jak to jest dbać o miejsce, gdzieś na mapie Pacyfiku.
Videos by VICE
VICE: Czym jest Poland i jak tam teraz jest?
Darek Zdziech: Wioska Poland to licząca ok. 500 mieszkańców najmniejsza zamieszkana osada na wyspie Kiritimati w państwie Kiribati [położone w Mikronezji], będącym jednym z najbiedniejszych państw na świecie. A ta wioska nawet w tym kraju wydaje się przez tamtejsze władze zapomniana, stąd już za kilkadziesiąt lat może nie istnieć, podobnie jak pobliska wioska „Paris”.
Kiedy powstała Poland?
Najprawdopodobniej w czasie I wojny światowej.
Jaka jest geneza takiej nazwy?
Najbardziej powszechnie znaną teorią o nadaniu nazwy wiosce jest historia o Stanisławie Pełczyńskim – mechaniku, który naprawił tamtejszą sieć nawadniającą plantacje kokosów. Ja doszedłem do innej teorii, iż to dzięki polskiemu zarządcy nazwa Poland, a nawet Pologne, przylgnęła do tej osady. Obecnie brak środków na dalsze badania nie pozwala mi zgłębiać tematu.
Odnoszę wrażenie, że masz serce przekrojone na pół – część bije dla Polski, część dla Poland. Zgodzisz się ze mną?
Czy to są odrębne połówki? Raczej nie. Ja kocham Pacyfik i badanie tam polskich śladów, ale jestem Polakiem wykształconym za pieniądze polskiego podatnika i chciałbym szerzyć zdobytą wiedzę także wśród innych Polaków. Nie chcę uciekać za granicę z moją wiedzą, za dużo osób w naszym kraju idzie tą drogą.
W jaki sposób jesteś traktowany przez mieszkańców wioski?
Zawsze dostaję jedzenie jako pierwszy, dopiero po mnie inni mogą rozdysponować pokarm między sobą. To bardzo krępująca sytuacja, ale wiem, że gdybym odmówił, to by ich obraziło, więc dyplomatycznie zawsze staram się nie zabrać zbyt dużo na talerz. Podczas tegorocznego pobytu, gdy się żegnaliśmy, nazwali mnie swoim bratem z innej Polski.
Dotychczas ludzie w Poland czuli się we własnym kraju, a nawet na wyspie jako ludzie gorszej kategorii, mieszkający gdzieś na końcu wyspy, w najmniejszej osadzie, o których nikt nie pamięta. Dzięki moim przyjazdom nabrali większej pewności siebie, pytali mnie nawet czy mogę im pozwolić, by barwami ich wioski były kolory biały i czerwony. Są dumni z tej Polski w Europie, że o nich pamięta. Robię wszystko, by to nie były puste słowa.
Jesteś jednym z dwóch twórców projektu „Poland helps Poland”.
Zgadza się. Stworzyliśmy to rok temu, wspólnie z Wojciechem Góreckim, współzałożycielem Krakowskiego klubu Podróżników „Atlantyda”. Naszym głównym celem jest pomoc mieszkańcom wioski Poland na Kiritimati, jak i samej wiosce. Marzy nam się by stała się taką polską ambasadą na środku Pacyfiku. To wokół Pacyfiku toczy się największy handel. Chcielibyśmy by Polska i polskie firmy były tam widoczne, poprzez innowacyjne pomysły i rozwiązania. Zaczynając od ekologicznych sposobów pozyskiwania energii, poprzez budownictwo, aż po nowoczesne metody oczyszczania wody i utylizacje odpadów.
A w praktyce, jaka pomoc dla Poland wam się teraz marzy?
Marzą nam się kontenery z najlepszym polskim sprzętem, medycznym, budowlanym, elektrycznym, sanitarnym, dydaktycznym, które przetestowalibyśmy w tamtejszych ekstremalnych warunkach. Chcielibyśmy wybudować tam „Poland House”, wizytówkę naszego kraju na Pacyfiku, gdzie oprócz miejsc noclegowych dla wolontariuszy z Polski byłyby miejsca do pracy dla tamtejszych mieszkańców.
Chcemy wyremontować ambulatorium w Poland, sprowadzić tam z Polski lekarza, pielęgniarkę, inżyniera, nauczyciela angielskiego, misjonarza jako wolontariuszy na kilkumiesięczne okresy.Walczymy o stypendia na polskich uczelniach medycznych dla 2-3 osób z wioski Poland, którzy po studiach w Polsce wrócą do wioski na kilkuletni kontrakt. W wiosce przydałby się samochód transportowy, porządna łódź i środki na odnowienie Kościoła św. Stanisława (Kostki).
Z praktycznego punktu widzenia, jaki jest sens pomagać wymierającej osadzie, zamiast przenieść mieszkańców bliżej cywilizacji? Może Poland musi się skończyć jak niegdyś Paris (inna osada na Kiritimati)?
A może przenieść mieszkańców Łodzi do Warszawy? Według statystyk Łódź maleje, a największym cywilizacyjnie miastem w Polsce jest Warszawa. Ciekawe co by na to powiedzieli mieszkańcy Łodzi od dekad związani z tym miastem? Podobnie można porównać mniejsze miejscowości w naszym kraju w poszczególnych województwach. Tylko przy tych zimnych rachunkach matematycznych zapominamy, że nie jesteśmy robotami.
Niestety to dzisiejsza choroba trawiąca świat próbująca pokazać sens życia w Excelu gdzie sprawy po jednej stronie tabelki muszą zgadzać się z tymi po drugiej stronie tabelki. Nie zgadzam się na takie myślenie. Tak jak nie poddam się w walce o rozwijanie potencjału Poland, aby za kilkadziesiąt lat było jedną z najważniejszych miejscowości w kraju. Wiem, że łatwiej jest burzyć niż budować, ale czemu zawsze mamy iść na łatwiznę?
Tutaj znajdziesz więcej informacji o projekcie Poland helps Poland.