Dorastając w Nowym Jorku, słyszałam o Jemimie Kirke na długo przed naszym pierwszym spotkaniem. Obie uczęszczałyśmy do prywatnych szkół na Manhattanie dla artystycznie uzdolnionych dzieciaków. O Jemimie krążyły legendy, powtarzane z ust do ust podczas porannych apeli w szkole. Jej ojciec był perkusistą znanego zespołu rockowego, a mama-właścicielką butiku vintage, który dostarczał ciuchy na plan Seksu w wielkim mieście. To, że Jemima była do tego mega laską zakrawało już na skrajną niesprawiedliwość. Powszechnie jednak wiadomo, co się dzieje z super popularnymi dziewczynami tuż po maturze. Zwykle kończą tragicznie. W najlepszym razie znikają z pola widzenia, żeby po latach pojawić się pod przybranym nazwiskiem w reklamie japońskich perfum.
Dla Jemimy los był łaskawszy. Grana przez nią postać imprezowiczki w serialu Dziewczyny produkcji HBO przysporzyła jej sporej popularności. Serial opowiada o czterech młodych kobietach, które próbują swoich sił w związkach, pracy i życiu, ale nie zawsze im to wychodzi (co ciekawe, serial budzi niezrozumiałą irytację u internetowych przygłupów). Poza planem, Jemima jest żoną, matką małej córeczki (z drugim dzieckiem w drodze) i plastyczką. Pojechaliśmy razem z Richardem Kernem odwiedzić ją w jej domu rodzinnym w East Hampton i strzelić jej parę fotek (Jemima jest w ósmym miesiącu ciąży). Ciekawiło mnie, czy zdążyła się do tej pory całkiem udomowić. Chciałam też sprawdzić, czy wciąż jest taka ładna. Okazuje się, że Jemima nie tylko nie straciła nic z urody, ale jest także nad podziw ogarniętą osobą.
Videos by VICE
VICE: Poznałam Cię, kiedy miałaś 18 lat i właśnie wróciłaś do domu ze szkoły projektowej Rhode Island School of Design na wakacje. Znalazłyśmy się obie na afterparty zespołu naszego kumpla, „Dopo Yume”. Od pierwszej chwili zrobiłaś na mnie wrażenie jako ta piękna, olśniewająca.
Jemima Kirke: Zaraz, a co się działo na afterparty? Zaciekawiłaś mnie. Pamiętasz coś?
Mogę Ci powiedzieć nieoficjalnie, jeśli chcesz…
Spoko, mów.
No więc byłyśmy w barze Black and White, chociaż żadna z nas nie powinna się tam znaleźć, bo byłyśmy jeszcze niepełnoletnie. Poznał nas nasz wspólny kumpel i od razu się dogadałyśmy. Poprosiłaś mnie wtedy, żebym poszła z Tobą do kibla.
No tak! Teraz pamiętam, wydawałaś się wtedy dosyć podatna na wpływy. Pomyślałam sobie, „ Pewnie uda mi się namówić tę laskę na wspólne branie dragów” Chyba nikogo innego zresztą nie było przy barze…
Sikając na kiblu, poczęstowałaś mnie kreską. Pamiętam, co wtedy myślałam: „Kim, do cholery, jest ta laska?” Potem zaczęłam oglądać Twój serial, w którym zachowujesz się dokładnie tak samo, tyle że bez dragów. Wróciły wspomnienia.
Grana przez mnie postać nie różni się ode mnie tak bardzo. To znaczy, zasadniczo jest zupełnie inną osobą niż ja. Wprawdzie niektóre z jej zachowań przypominają moje dawne wybryki, ale…
Ale teraz masz 27 lat i spodziewasz się drugiego dziecka. Jak to się stało? Większość ludzi w naszym wieku, która dorastała w miastach, wciąż jeszcze obija się w życiu; część z nich nie wyprowadziła się jeszcze z domu rodzinnego, wielu zaniedbuje swoje pasje, o ile kiedykolwiek jakieś mieli.
Chyba ten tryb życia dość szybko stracił dla mnie powab. Istnieją ludzie, którzy potrafią zachować odpowiednią równowagę w życiu, przynajmniej do tego stopnia, że mogą dalej melanżować bez szkody dla siebie. Ja byłam inna. Jeżeli decydowałam się coś robić, to na całego. Takie podejście do życia grozi szybkim wypaleniem się. Mnie to wykończyło.
Jak zaczęła się Twoja przygoda za aktorstwem?
Moja kumpela Lena [Dunham] poprosiła mnie o wystąpienie w filmie, który kręciła za pieniądze swoich starych, pod tytułem Mebelki. Chyba krucho było z kasą na obsadę, więc zwróciła się do mnie. Film okazał się sukcesem. Potem zaproponowano jej pracę przy serialu telewizyjnym i zaprosiła mnie do współpracy. Nigdy nie przypuszczałam, że to tak daleko zajdzie.
Jak nagła popularność wpłynęła na Twoje życie?
Jedną z zalet obecnej sytuacji jest to, że mogę samodzielnie utrzymać własne dzieci. Ludziom w moim wieku rzadko się to udaje bez wielu wyrzeczeń lub pomocy rodziców. Ja nie muszę się tym martwić. Minusem jest to, że praca w serialu odciąga mnie od moich projektów plastycznych.
Czy wolałabyś rozwijać swoją karierę artystyczną niż grać w serialach?
Aktorstwo ma drugorzędne znaczenie. Nie chcę poświęcić temu całego życia, więc nie przywiązuję się do tej myśli. Głównym priorytetem zawsze była dla mnie sztuka. Mam w tej dziedzinie o wiele bogatsze doświadczenie, niż w filmie. Trudno to wyjaśnić, nie wychodząc jednocześnie na zarozumiałą pindę. A ja taka nie jestem. Naprawdę jestem wdzięczna losowi za super fajną pracę, ale nie czuję się prawdziwą aktorką. Nie zapracowałam sobie na to i nie zamierzam tego zmieniać.
Jak poznałaś swojego obecnego męża, Mike’a?
To naprawdę krótka historia. Poznaliśmy się u lekarza. Ja miałam zapalenie oskrzeli. Nie pamiętam, dlaczego on tam był. Ale wpadł mi w oko, więc dałam mu swój numer. Jesteśmy razem od czterech lat, od trzech jako małżeństwo
Jakich rad udzielisz swoim dzieciom, kiedy podrosną na tyle, żeby zacząć chodzić na randki?
Jeśli urodzi się chłopiec, pewnie nauczę go po prostu, jak być miłym dla kobiet. Najtrudniej jest być w życiu skromnym i życzliwym. Nie wolno tracić pewności siebie i okazywać desperacji. Z reguły osoba, na którą lecisz, ma więcej wad, niż ci się wydaje. Każdy ma coś do ukrycia. Nikt nie chce tracić w cudzych oczach.
A co z Twoją córką? Zamkniesz ją na cztery spusty w domu?
Bardzo chciałabym, żeby umawiała się z chłopakami. Chyba po prostu pozwolę jej robić swoje, mając nadzieję, że nie będzie jej krępować rozmowa za mną na takie tematy. Wtedy chętnie jej doradzę.
Zgadzasz się z teorią, że dziewczyny, choć się do tego nie przyznają, lecą na dupków?
Moim zdaniem, to jest faza, z której się wyrasta. Tego rodzaju gierki w końcu się nudzą, oczywiście im wcześniej, tym lepiej. Uwielbiałam takich gości, kiedy byłam młodsza. Teraz mój mąż jest dla mnie ucieleśnieniem tego, co najbardziej pociągające u faceta. Jest najlepszym, najskromniejszym człowiekiem na świecie, a jednocześnie wciąż ma w oczach ten szelmowski błysk. Pewnie, że mógłby zachowywać się, jak dupek, ale woli tego nie robić. Wie, jak traktować ukochaną kobietę.
Jakbyś się czuła, gdyby Twój syn wyrósł na faceta w stylu serialowego Adama, chłopaka Hannah? Albo gdyby Twoja córka umawiała się z takim typem? Wprawdzie Adam zyskuje po bliższym poznaniu, ale nie zmienia to faktu, że jest nieźle porąbany.
Byłabym dumna, gdyby mój syn wyrósł na kogoś takiego! To bystry, obdarzony intuicją facet o naprawdę mrocznym wnętrzu. Ten typ bardzo działa na kobiety. Martwiłabym się jednak, gdyby moja córka spotykała się z kimś takim. Mogłabym tylko żywić nadzieję, że jest na tyle silna psychicznie, żeby nie dać się zniszczyć emocjonalnie. Faceci o tak mrocznej naturze mogą mieć destrukcyjny wpływ na innych.
Wygląda na to, że będziesz wyrozumiałą matką.
Pewnie w środku będę świrować z nerwów, ale zależy mi, żeby moje dzieci wyrosły na samodzielnych i niezależnych ludzi. W razie potrzeby chętnie będę im służyć radą, ale nie zamierzam im niczego narzucać.
Czy planujesz wychować swoją dwójkę w mieście?
Na razie, tak. Zdecydowanie. Myślę, że Nowy Jork jest świetnym miejscem do dorastania.
Uważasz, że dojrzewanie w betonowej dżungli ukształtowało Twój charakter?
Mówi się, że mieszkając tutaj, szybciej dorastasz. Nie do końca się z tym zgadzam. Zależy od osoby. Jeśli kogoś ciągnie do złego, to będzie szukał odpowiednich okazji bez względu na to, czy mieszka w metropolii, czy w jakimś pipidówku.
Jesteś tego świetnym przykładem.
Tak! Wierz mi, nawet gdybym wychowywała się na peryferiach miasta, wciąż prowadziłabym się skandalicznie. To prawda, że w mieście miałam dostęp do barów, imprez czy dragów. Mieszkając na prowincji, pewnie porcjowałabym pigułki w swoim pokoju.
Miałaś to we krwi.
Zgadza się, taka po prostu byłam. Nie wydaje mi się, żeby miejsce zamieszkania wiele tu zmieniało. Starzy mnie nie wkurwiali, nie byłam rozpuszczonym bachorem, więc to, że dorastałam w dużym mieście najwyraźniej nie miało nic do rzeczy. [milknie]
O nie, Lindsay [Lohan] znowu atakuje! Właśnie przeczytałam w Post, że potrąciła pieszego swoim SUV-em.
Serio?
W dodatku o 2.30 nad ranem. Niezła kicha.
Najwyraźniej jeszcze nie dorosła.
Zdecydowanie nie, i nie sądzę, żeby kiedykolwiek jej się to udało.
Przeczytaj też: