Praskie Safari

Ponad tydzień temu w Warszawie pojawił się francuski artysta Julien de Casabianca. Na miejsce realizacji swojego projektu „Outings” wybrał ulice Nowej Pragi. Jego działania mają określoną formę. Artysta do tworzenia sztuki ulicznej wykorzystuje wizerunki z obrazów ze zbiorów muzealnych. Medium są mury zaniedbanych kamienic. W okolicach ulicy Inżynierskiej, Stalowej i Strzeleckiej pojawiły się postaci znane z dzieł Muzeum Narodowego w Warszawie. Do praskich podwórek przyklejono m.in. „Hamleta Polskiego” Malczewskiego, „Pomarańczarkę” Gierymskiego i „Murzynkę” Bilińskiej-Bohdanowiczowej. Zdaniem Juliena inicjatywa cieszy się zazwyczaj zainteresowaniem wśród mieszkańców. Pierwsze praskie portrety zostały zdarte już po kilku godzinach, jednak w internecie pojawiły się głosy uznania dla pomysłodawcy. Artysta wrócił z kolejnymi pracami.

Kilka dni później udałem się w tamte rewiry, by zweryfikować, czy Praga stoi, a naklejki wiszą.

Videos by VICE

Zaspany wtorek, 24 marca, godzina piętnasta. Temperatura niezła, wczesnowiosenna. Praga jak Praga, trochę stereotypowa, niezależnie jak bardzo bym tego nie chciał. Dwie panie leniwie wypalały cienkie papierosy przed witryną salonu fryzjerskiego (damskiego, salon męski obok, mimo że wejście to samo). Głowy miały przyozdobione sreberkami. Właśnie były w trakcie koloryzacji włosów. Kilka kroków dalej trzech starszych mężczyzn. Nietrzeźwych było co najmniej dwóch, ale czerwone lico miał tylko jeden. Mogę się mylić, bo dyskusję toczyli w cieniu jednej z bram. O realizacjach francuskiego artysty nikt nie słyszał. Nie zachwyciły, nie oburzyły. Nikt nie zwrócił na nie uwagi, zostały zasłonięte obowiązkami codzienności. Praska proza życia. O dokładnej lokalizacji prac dowiedziałem się w jednej z ładnych kawiarni. Miejsce jasne i czyste, ceny jak po prawej stronie Wisły. Mało praskie wnętrze z dużymi oknami na praską ulicę. Praga jest urządzona po swojemu, lokal kontrastował z resztą budynku. Po jednej stronie szyby droga kawa, po drugiej materialny niedostatek zasłonięty koronkowymi firankami. Nie interesowała mnie opinia klientów tego rezerwatu, wierzyłem, że mieszkańcy kamienic nie są ignorantami, a o projekcie „Outings” nikt im po prostu nie wspomniał. O to, czy takie plakaty na ścianach to dobry pomysł, zapytałem się jednej z emerytek.

„Mnie to nie przeszkadza, wie pan, ja jestem w takim wieku, że dla mnie mogą być, aby nie było na ulicy śmietnika. A niech sobie wiszą, co mnie to obchodzi. Czasami, żeby sobie przypomnieć czytanie to też sobie przeczytam, wie pan, czasami, wie pan”.

Udało mi się znaleźć trzy kompletne naklejki i jedną zmasakrowaną. Żadna z nich się nie wyróżnia, są niepozorne i wtopione w niespokojną fakturę ukruszonych cegieł. Lokalsi przechodzili obok nich obojętnie. Może przyzwyczajają się do ich dyskretnego uroku? Może są lekko znudzeni kolejnymi niejasnymi działaniami artystycznymi na ich terytorium? Przechodni niechętnie wchodzili w dialog z pracami, ale większość przyznawała, że naklejki wyglądają dobrze. O opinię postanowiłem zapytać samego artystę.

VICE: Czy zaskoczyła Pana reakcja mieszkańców?
Julien de Casabianca: Naklejki zostały przez kogoś zniszczone, ale nie przez grupę mieszkańców, a tylko jedną, dwie osoby. Musisz wiedzieć, że kiedy przyklejam je w zamożnych dzielnicach różnych miast, są usuwane szybciej i całkowicie czyszczone przez Kärcher. Pamiętaj, że instytucje i system na całym świecie poświęcają wiele czasu i pieniędzy na czyszczenie tagów i graffiti. „Outings” to poniekąd instytucjonalna sztuka przeniesiona na mury, więc jeśli tagerzy ją zmywają, czy nie jest to sprawiedliwa reakcja?

Jak wygląda współpraca z lokalsami?
Prace naklejam w ciągu dnia, bez pośpiechu, więc zawsze mam czas na rozmowę z mieszkańcami. Dyskutujemy nad najlepszym miejscem, tym albo innym murem. Ludzie, którzy podążają za mną w ciągu dnia są dowodem sympatii, jaką Praga darzy ten projekt.

Czy przestrzeń Pragi sprzyja takim działaniom?
Praga jest dobrym miejscem na działania artystyczne, tak jak każde inne miejsce na świecie, w którym żyją ludzie.

Dziękuję za komentarz.

Pragę Północ pożegnałem z peronu nowej stacji metra. Co razem z nią pojawi się w dzielnicy? Pewnie więcej banków, może drogie sklepy i przyczepy z kebabem. Mam nadzieję, że różni mieszkańcy tworzący dziś autentyczny koloryt nie zostaną jedynie rdzenną atrakcją nowej tożsamości miejsca.