Od ponad 20 lat Miasteczko Twin Peaks stanowi pierwszy krok na drodze do hipsterstwa. Kojarzysz na pewno tych ludzi, którzy sami identyfikują się jako „dziwni”, „niezręczni” i „alternatywni”, ale w rzeczywistości doskonale odnajdują się w towarzystwie, mają milion przyjaciół, a na dodatek są zabójczo atrakcyjni? Twin Peaks to ich ulubiony serial. Co nie zmienia faktu, że jest bardzo dobry i fajnie się go ogląda.
Choć nie przepadam za nową serią, bo moim zdaniem nostalgia za latami 90. jest w najlepszym razie nudna, a w najgorszym niebezpieczna, jest jedna rzecz, której nie sposób nie docenić, a mianowicie: Kyle MacLachlan. Kojarzysz go z roli rozwiązującego zagadki agenta Dale’a „To cholernie dobra kawa” Coopera w oryginalnym serialu i z kilku pokręconych wersji tej postaci w nowych odcinkach. Nie wiem nawet, jak zacząć go opisywać. Ten człowiek to skarb. Każda z jego ról to majstersztyk, zwłaszcza ta z Seksu w wielkim mieście, gdzie zagrał gnębionego przez problemy z erekcją męża Charlotte. Ma też na koncie postać burmistrza Portland w serialu Portlandia, co stanowi tak wspaniałe samoświadome posunięcie, że nie sposób mu nie przyklasnąć. Ma też swoją własną winiarnię, której nazwę zaczerpnął z Zimowej opowieści Szekspira. A jakby tego było mało, nakręcił całą serię filmów na YouTube pt. Mookie and Sam, w której główne role grają jego dwa pieski Mookie i Sam, a Kyle wraz ze swoją żoną Desiree Gruber podkładają głosy pod swoich pupili.
Videos by VICE
Nie wierzysz? To patrz:
No tak. Słyszałam, że najnowszy odcinek Twin Peaks wyznaczył nowe standardy dziwności, był nie z tego świata i zostawił widzów w stanie kompletnego pomieszania. Cóż, przebijam. Rzucam na stół filmiki misternie posklejane przez znanego telewizyjnego aktora w programie Movie Maker w enigmatyczne historie dwóch czworonogów.
Największą tragedię i filozoficzny gwóźdź programu stanowi fakt, że ani Sam, ani Mookie nie zdają sobie do końca sprawy, że są psami. Oboje uważają się za ludzi. A powiedzmy sobie szczerze: Czyż wszyscy nie uważamy się za istoty ludzkie?
Mam podobne uczucia wobec Davida Lyncha co Wesa Andersona. Ich filmy wyglądają fantastycznie, a ścieżki dźwiękowe są wręcz hipnotyzujące, ale reszta (postaci, dialogi, fabuła) już trochę mnie nudzi. Wiesz, co nie jest nudne? Co naprawdę zasługuje na dogłębną analizę? Te dwa pieski na wakacjach w Hamptons. Jack russell terier i pewna wariacja na temat teriera szkockiego jadące Bentleyem nad morze.
Czy chodzi o celny komentarz na temat sławy, dekadencji, albo współczesnej miłości? A może o nowe spojrzenie na posiadanie psa? Trudno powiedzieć. MacLachlan, podobnie jak wielu niezależnych reżyserów przed nim, unika jednoznacznej odpowiedzi.
Nie, uszy cię nie zwodzą. Japoński dubbing. Japoński. Dubbing. David nie ma szans. Jeśli chcesz obejrzeć coś naprawdę Lynchowskiego ‒ coś naprawdę dziwnego i rzucającego wyzwanie twoim zmysłom, co obala cały rozrywkowy mainstream, coś, co mogło zostać stworzone tylko przez kogoś, kogo ani odrobinę nie obchodzi przystępność i komercyjny sukces, zacznij od Mookie and Sam. Wszystkie odcinki znajdziesz tutaj.
Puść sobie w tle ścieżkę dźwiękową Angelo Badalamentiego i już nikt nie będzie miał wątpliwości, jakim jesteś intelektualistą.