Pod koniec listopada w sieci pojawił się Manifest, który dał początek Komitetowi. Niedługo po założeniu strony na Facebooku zalała ją fala krytyki – oprócz typowego niewyszukanego trollingu powtarzano, że w Polsce nie ma faszyzmu. Ponadto pojawiały się zarzuty, że powołanie Komitetu to upolitycznienie Uniwersytetu, a twórcy inicjatywy to komuniści.
Sebastian Słowiński, Wojtek Łobodziński, Martyna Równiak i Malwina Bątruk należą do Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego – rozmawiam z nimi o genezie pomysłu i krytyce, która spotkała ich inicjatywę.
Videos by VICE
VICE: Czym jest Studencki Komitet Antyfaszystowski i dlaczego powstał?
Sebastian Słowiński: Komitet powstał na przerwie papierosowej w trakcie epistemologii, kiedy powiedziałem Wojtkowi Łobodzińskiemu, że widziałem rano na terenie uczelni ulotki „Szturmowców”. Mając jeszcze w pamięci, że nie tak dawno inny student UW, Mateusz Płaski (już były rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej) opowiadał w wywiadzie o „separatyzmie rasowym”, kolektywnie doszliśmy do wniosku, że „kurwa, dosyć, zakładamy Komitet i jedziemy z tym”.
Dla tych, co nie wiedzą – kim są „Szturmowcy”?
Wojtek Łobodziński: To grupa radykalnych nacjonalistów, którzy bronią ideologii faszystowskiej, tłumacząc, że Mussolini tak naprawdę to kochał Polaków i zapłakał, kiedy 17 września 1939 roku Związek Radziecki zaatakował nasz kraj. Na początku było pismo „Szturm”, które odwołuje się do nazwy „Der Stürmer”, niemieckiego tygodnika związanego z NSDAP wydawanego w III Rzeszy.
Jakie są cele Komitetu?
Sebastian: Nasza pierwsza akcja miała charakter reaktywny, ale i założycielski, by pokazać, że jesteśmy. Pojęcie „antyfaszyzm” to dla nas działalność twórcza, ale i polityczna; to swoista trampolina do kolektywnego budowania nowej jakości relacji, ale żeby tego dokonać musimy wpierw powiedzieć głośno „NIE!”. To nasz obowiązek, jako studentów i studentek. Chcemy sprawić, żeby faszyzm przestał być dla ludzi atrakcyjny. Mamy za sobą pierwsze quasi-walne spotkanie, gdzie większość z nas miała okazje się poznać. Do Komitetu należy ok. 80 osób.
Wojtek: Będziemy też zbierać skargi i zażalenia dotyczące przykładów seksizmu, homofobii, czy faszystowskiej retoryki ze strony wykładowców i wykładowczyń oraz pracowników i pracowniczek UW. Będziemy z tym walczyć, bo obecne praktyki na Uniwersytecie często uderzają nie tylko w godność samej uczelni, ale też w ludzi, którzy muszą oglądać i wysłuchiwać takich rzeczy.
26 listopada w sieci pojawił się wasz Manifest, który dał początek Komitetowi. Kolejnym krokiem był list do rektora uczelni, informujący go o waszej działalności i o wspomnianych wcześniej ulotkach „Szturmowców”. W jaki sposób rektor odpowiedział na wasze pismo?
Wojtek: Obiecał nam, że w sprawie szerzenia treści faszystowskich na uczelni zgłosi sprawę do prokuratury, a my z Sebastianem prawdopodobnie zostaniemy w tej sprawie świadkami. Oczywiście wcześniej musieliśmy przynieść mu te ulotki, jako dowód.
Wasz fanpage w ostatnich dniach doświadczył zmasowanej krytyki internautów, którzy nie szczędzili wam szorstkich słów, oceniając stronę 1/5. Wśród zarzutów padło oskarżenie, że jesteście ruchem neomarksistowskim i jesteście komunistami. Jak to skomentujecie?
Martyna Równiak: Struktura Komitetu składa się z naprawdę różnych osób, wśród nich są ludzie o poglądach centrowych, także neutralnych, ale są też komuniści. Tyle że jako ruch nie odwołujemy się do jednej ideologii: ani do komunizmu, ani feminizmu, a już na pewno nie do stalinizmu. Nie można tym samym identyfikować nas z poglądami politycznymi konkretnych członków Komitetu.
Nie boimy się pytać. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku
Wojtek: Warto też w tym miejscu też zapytać, jak brzmi obecna definicja komunizmu, bo jeżeli posłucham jednej strony sporu w Polsce to 40 procent Polaków teraz to komuniści, a jeżeli posłucham drugiej strony, okaże się, że jest to 60 procent społeczeństwa. Słowo komunizm zostało oderwane od swojego pierwotnego znaczenia, idei – hasło „komunizm” to w Polsce pałka do bicia swoich politycznych oponentów.
Martyna: Tym bardziej że wiele osób komunizm myli ze stalinizmem, ruchem autorytarnym, którego także jesteśmy przeciwnikami.
Sebastian: W nasze logo wpisany jest znak Żelaznego Frontu, antyfaszystowskiej bojówki, która stawiała aktywny opór członkom partii nazistowskiej w latach 30. Wykorzystali go też działacze Bundu czy PPS, walcząc chociażby z Obozem Radykalno-Narodowym. Charakterystyczne trzy strzały nie są przypadkowe – każda z nich trafia w jeden z systemów totalnych: monarchizm, hitleryzm, stalinizm. Utożsamiamy się z tym znakiem.
Na waszym fanpage’u zarzuca się wam, że nie chcecie wchodzić w dyskusję z osobami, które się z wami nie zgadzają i ich banujecie.
Sebastian: Jako administrator prowadzący tę stronę chciałem oświadczyć, że żadna osoba nie została zbanowana. Z bólem serca zostawiłem w spokoju te kilkaset jedno-gwiazdkowych ocen, ponieważ ich treść jest ważną informacją nie tylko dla nas, ale i dla odwiedzających naszą stronę – o tym, kto tak naprawdę je wystawia, że są wśród nich fake’owe konta. Nie sposób odpowiadać na wszystkie komentarze naszych przeciwników, tym bardziej że często jesteśmy w nich wulgarnie obrażani.
30 listopada studenci Uniwersytetu Gdańskiego także wysłali list informujący rektora uczelni, że zawiązują Studencki Komitet Antyfaszystowski. Czy to część waszego Komitetu?
Martyna: Jest to ich własny pomysł, który podłapali od nas, ale pozostajemy ze sobą w kontakcie. Nie mamy żadnego wpływu na to, w jaki sposób będą działać i kto wchodzi w ich szeregi. Jest to oddzielna inicjatywa, chociaż istnieje możliwość stworzenia federacji.
Zobacz także dokument VICE o skrajnej prawicy w Polsce
Wytyka się wam, że założenie Komitetu jest upolitycznieniem Uniwersytetu. Jak to skomentujecie?
Martyna: Wszystko jest polityczne, każdy postulat – w tym nasza niezgoda na faszystowską retorykę na UW – także jest polityczny. My jesteśmy apartyjni.
Jak odpowiecie na stwierdzenie, że w Polsce przecież nie ma faszyzmu?
Martyna: Bardzo bym tego chciała, by faszyzm w Polsce rzeczywiście był tylko chochołem. Niestety tak nie jest – dochodzi do napadów na obcokrajowców, nacjonalistyczne tendencje przybierają na sile, a część społeczeństwa udaje, że tego nie widzi.
Wojtek: Od chwili nasilenia kryzysu uchodźczego retorykę środowisk narodowych zaczął napędzać strach przed tymi ludźmi. Wystarczy przypomnieć słowa Jarosława Kaczyńskiego, że uchodźcy przyniosą niebezpieczne choroby – prezes największej polskiej partii mówi to w kraju, w którym w czasie niemieckiej okupacji wieszano plakaty z karykaturą Żyda-pchły, który miał straszyć ludzi; w kraju, gdzie żadna partia nie chce pomóc ludziom, którzy giną na Morzu Śródziemnym, bo uciekają przed wojną i głodem wywołanym przez kapitalizm na Bliskim Wschodzie. Dodajmy do tego jeszcze ograniczone prawa do aborcji dla kobiet, łamanie praw pracowniczych i sprzeciw wobec równości małżeńskiej dla wszystkich orientacji. Ty mi powiedz, czy to już ta nacjonalistyczna machina przejęła dyskurs, czy jeszcze jest okej?
Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku
Czytaj też: