Na Manifę wysłaliśmy Karlę i Bartka, by porównać ich spostrzeżenia na temat marszu z 8 marca.
Ona
To była nasza pierwsza Manifa, podczas której ja i mój kolega postanowiliśmy dogłębnie przeanalizować różnice, jakie występują w postawach facetów i kobiet podczas marcowego wydarzenia. Jednak ku naszemu zdziwieniu i medialnemu rozczarowaniu nasze podejście w ogóle się nie różniło. Co więcej, Bartek poprzez swój transparent walczył nawet o żłobki na uczelniach. Zgodziliśmy się, że hasła są ogólne i utopijne, ale to jest właśnie utopia, w której chcemy żyć. Tekst jest wspólny. Myśli porozrzucane.
Videos by VICE
On
Ósmego marca, gdybym był kobietą, dostałabym bukiet za to, że nie jestem mężczyzną. Najprawdopodobniej byłby to bukiet lilii.
Dokładniej? Być może za to, że czasami zachodzę w ciążę, czasami rodzę dziecko i czasami karmię je mlekiem z moich piersi. Jako mężczyzna mógłbym mieć z tym problem. Jako kobieta mogłabym mieć problem z opresyjnym narzucaniem mi tych ról. Gdybym był kobietą, czułabym, że własna kobiecość mówi mi: Polko, Twoje miejsce to pole walki.
Co oznacza „być kobietą” w Polsce dzisiaj? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że są kobiety, które tego dnia chcą wykrzyczeć: jesteśmy ostro wkurwione! Na Manifie mają taką możliwość.
Manifa daje poczucie jedności. Jest tu miejsce dla kobiet i nie-kobiet, rodziców z dziećmi, emerytek i emerytów, heteroseksualnych i nieheteronormy, dla niepełnosprawnych, dyskryminowanych i wykluczonych. Wszyscy maszerują w imię szacunku i równości. Szkoda, że to ósmy marca. Żaden inny dzień roku nie jest już ósmym marca. Manifa to święto. Pokazuje, jak nasze życie nie wygląda na co dzień.
Za organizację Manify odpowiada nieformalna grupa „Porozumienie Kobiet 8 Marca”. W tym roku wydarzenie odbywa się po raz szesnasty, a hasło brzmi „wszystkie jesteśmy u siebie”. Ja na Manifie czułem się jak u siebie. Widziałem polityczki i polityków, aktywistki i aktywistów, działaczki i działaczy fundacji i organizacji pozarządowych. Dlaczego Manifa ma na transparentach od lat te same postulaty?
Marsz trwał ponad dwie godziny. Dostałem kilka broszur i pięć próśb o podpisanie się pod nazwiskiem kandydatów na urząd prezydenta. Gdybyśmy skierowali się w stronę metra Centrum, zdążyłbym jeszcze kupić neonowe sznurówki i pieska na baterię z diodami zamiast oczu. W międzyczasie widziałem kilku sabotażystów z kontrmanifowymi plakatami. Manifowe transparenty odnosiły się do godziwej opieki zdrowotnej dla chorych, starszych i niepełnosprawnych, dostępu do bezpłatnych żłobków i przedszkoli, wprowadzenia ustawy o związkach partnerskich, dostępu do rzetelnej edukacji seksualnej, sprawiedliwego podziału obowiązków rodzicielskich, skutecznego egzekwowania alimentów, idei świeckiego państwa, sprzeciwu wobec dyskryminacji kobiet i odbierania im prawa do decydowania o własnym ciele.
Ona
Czy Manifa ma coś w sobie z pielgrzymki? Pewnie tak, ale nie wiem, gdzie jest Częstochowa kobiet. Jest tyle rzeczy do zrobienia! Niestety, ósmego marca z niejasnych dla mnie powodów przez mikrofon słyszałam jedynie Katarzynę Bratkowską, dlatego umknęły mi przemówienia innych przedstawicielek różnych organizacji. Jednak atmosfera, transparenty, bębny i ludzie wokół mnie dali mi coś więcej, niż tylko obchody Dnia Kobiet.
Idąc przez ulice Warszawy otoczona przez życzliwe kobiety, mężczyzn, całe rodziny, dzieci i zwierzęta czułam się jak u siebie. Czułam się dobrze. To nie był dzień bólu i rozpaczy. Słyszałam i widziałam napisane postulaty kobiet. Manifa to już wydarzenie kulturalne i kultowe. Pokazuje, że w Polsce jest wiele organizacji, które zajmują się problemami kobiet, mówi o niedogodnościach i niesprawiedliwości, ale przede wszystkim zaprasza do tego, żeby być razem. W moim przekonaniu nie chodzi tutaj o agresywne przemowy i tupanie nogami. Idziemy i pokazujemy, że jest nas dużo i, że jest wiele kobiet, które mogłyby nas reprezentować na wyższych szczeblach państwowych i nie tylko. Przyjemnie było być częścią środowiska, które odpowiada moim osobistym poglądom. Spotkaliśmy Annę Grodzką, Wandę Nowicką, Kazimierę Szczukę, Janusza Palikota i wiele innych osób mniej lub bardziej związanych z polską lewicą. Jednak Bratkowska już na samym początku zaznaczyła, że Manifa jest apolityczna. Może i słusznie. Ci politycy byli z nami, a co z resztą?
W tym momencie robi się bardzo ciekawie. Zacznijmy może od kandydata na prezydenta partii PSL. Adam Jarubas postanowił pochwalić się swoimi zdolnościami wokalnymi. Podczas spotkania na Lubelszczyźnie za namową swoich (życzliwych) partyjnych kolegów zaprezentował piosenkę Marka Grechuty „Będziesz moją panią”. Po co? Tego nikt się nie dowie. Natomiast Andrzej Duda postanowił skłonić się ku jeszcze bardziej prozaicznemu zajęciu jakim było roznoszenie tulipanów na krakowskim rynku. Jednak kandydat PiS nie mógł zrezygnować z bardzo dziwnego ruchu typowo polityczno-pisowego i rozdawał tulipany nazwane imieniem pierwszej damy Marii Kaczyńskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. Temu wydarzeniu towarzyszyła krótka przemowa, w której kandydat na prezydenta powiedział, że kobiety są ważne i że chciałby, żeby rodziło się coraz więcej dzieci. Niestety wygląda to nieco banalnie i prymitywnie. Kwiaty, przyśpiewki, katastrofa smoleńska, gitara. To takie polskie.
Na Manifie było dobrze. Jednak przeglądając po niej portale informacyjne było już nieco gorzej. Polityczna maskarada trwa. Czy jest w niej miejsce dla kobiet?
On
Na Manifie można się nieźle bawić. Można też się dowiedzieć, że jest się wrogiem ojczyzny zasługującym na śmierć (sugerował to napis na jednym z balkonów przy trasie marszu, estetyka wykonania mocno prawicowa, ale bez błędów ortograficznych). Byliśmy razem z Karlą, ja w spodniach, Karla z torebką. Bawiliśmy się dobrze, gender twoja mać.