Jakub Burzyński jest śpiewakiem, teoretykiem muzyki i dyrygentem. Na co dzień pracuje w Filharmonii Narodowej. Ma też swój własny zespół barokowy, La Tempesta. Ponadto zebrał wszystkie dostępne wzory bootlegowych figurek Gwiezdnych wojen z Polski. Obecnie jego kolekcja jest jedną z trzech takich na świecie – komplet ma jeszcze kolekcjoner ze Stanów i jeden z Wielkiej Brytanii. NIedawno zaś stworzył pierwszy na świecie przewodnik poświęcony bootlegowym figurkom z Gwiezdnych wojen pt. FAR FAR AWAY – zbierając w internecie potrzebną na to sumę pieniędzy w 31 godzin.
FAR FAR AWAY to atlas świata polskich nielicencjonowanych zabawek z lat 80. i 90. Ich gumowe odlewy i kolory miały niewiele wspólnego z oryginałami z Zachodu. Z czasem stały się jednak wartościowymi obiektami kolekcjonerskimi, małymi dziełami sztuki i pewnym obrazem mionionej epoki.
Videos by VICE
Odwiedziłem Kubę w jego mieszkaniu, gdzie przechowuje swoją cenną kolekcję. Jest też właścicielem kompletu amerykańskich figurek, produkowanych w latach 77-85. Całość tworzy w tej przestrzeni miks światów: codziennego życia i pasji Kuby do muzyki (w kącie pokoju stoi klawesyn) ze światem fantazji – bezpiecznie zamkniętej w gablotach, uwiecznionej w gumowych odlewach doskonale niedoskonałych figurek.
Przy okazji dzięki przewodnikowi dowiedziałem się, że mam w posiadaniu jedną z takich podrabianych figurek, która jest bardzo rzadka, więc całkiem droga. He he.
VICE: Pamiętasz swoje pierwsze Gwiezdne wojny?
Jakub Burzyński: Wydaje mi się, że to był 1983 rok, w kinach puszczano wtedy Imperium kontratakuje, który teraz już powszechnie jest uważane za najlepszy film z całej serii. Miałem wtedy 7 lat. Z racji wieku nie załapałem się na pierwsze Gwiezdne wojny, które w Polsce były w 79.
Zrozumiałeś fabułę sequela Nowej nadziei?
Tak, dzięki mojej kuzynce. Ona była kinomaniaczką i kiedy się mną opiekowała, mówiła mi o filmach, które widziała. Dzięki niej poznałem cały IV epizod, scena po scenie. Do dzisiaj pamiętam, że słowo „Jedi” wymawiała tak, jak się je pisze. Od razu złapałem bakcyla do historii. Pamiętam, że z najlepszym kumplem z podwórka zbieraliśmy po śmietnikach przepalone jarzeniówki (obok naszego podwórka była przychodnia) i naparzaliśmy się nimi jak mieczami świetlnymi.
Wytłumacz czytelnikom, którzy nie siedzą w temacie: czym są bootlegi?
Żeby wytłumaczyć, czym one są, trzeba też wspomnieć, czego dotyczą – wprowadzenia na rynek czterech serii zabawek firmy Kenner w rozmiarze 3 3/4 cala (niecałe 10 cm), których pomysłodawcą był George Lucas (wiele z nich osiąga teraz ogromne ceny). Oczywiście tych figurek w latach 80. nie było w Polsce. Niektóre osoby miały jednak do nich dostęp, chociażby podróżując na Zachód lub stamtąd je ściągając w ten, czy inny sposób. Wśród nich byli też prywaciarze, którzy pod auspicjami tzw. spółdzielni rzemieślniczych (wtedy to była jedyna legalna forma produkcji zabawek w Polsce), produkowali nielicencjonowane figurki. Nie było mowy o licencji, bo do 1994 roku nie istniała ustawa o prawach autorskich. Wyprodukowano w ten sposób dziesiątki tysięcy polskich podróbek, które zalały polskie sklepy, gdzie schodziły na pniu.
Czy to były wierne kopie?
Oczywiście, że nie. Niektóre były najbrzydszymi figurkami z Gwiezdnych wojen, jakie stworzyła ludzka ręka. Nie odzwierciedlały kolorów postaci z filmów, część z nich była nieruchoma, w związku z czym dzieciaki obcinały im ręce i nogi, by następnie przypinać je do tułowia szpilkami. Nie ceniliśmy ich, były dla nas ubogimi krewnymi oryginałów. Dzisiaj sytuacja na rynku kolekcjonerskim jest odwrotna.
To znaczy?
Między innymi właśnie polskie figurki (bo takich wytwórców bootlegów na świecie było więcej) osiągają zawrotne ceny i są bardzo, bardzo poszukiwane. Natomiast figurki Kennera, o których marzyliśmy jako dzieci, chociaż są także kolekcjonowane – stały się powszechne. Ja obracam się w tym świecie kolekcjonerów, który jest dawny, historyczny, vintage.
Jakie jeszcze kraje specjalizowały się w produkcji takich podróbek?
Turcja, Węgry, Brazylia, Meksyk.
Kiedy na poważenie zacząłeś kolekcjonować te figurki?
Na początku zbierałem jako dziecko, ale na serio wróciłem do tego w 2007 roku i w ciągu 4 lat ciężkiej pracy zebrałem komplet. Po drodze był okres mojego odejścia od Gwiezdnych wojen, bo były studia, muzyka klasyczna, wielkie ideały. Jestem zawziętą osobą i postanowiłem, że nie spocznę, dopóki nie zbiorę wszystkich dostępnych wzorów bootlegowych figurek Gwiezdnych wojen z Polski. Obecnie moja kolekcja jest jedną z trzech takich na świecie.
Wszystkie dostępne wzory?
Zgadza się. Mówimy o kopiach figurek Kennera. Łącznie jest to 35 postaci w 58 wzorach. Na rynku istniały też nieskończone ilości kolorystycznych wariantów tych figurek. Dlatego, opierając się na wiedzy o tych figurkach, skoncentrowałem się na samych wzorach – komplet ma jeszcze kolekcjoner ze Stanów i jeden z Wielkiej Brytanii.
Czyli się znacie?
Tak, z większością społeczności tych kolekcjonerów żyję w bardzo dobrych komitywach. Jeśli natomiast pojawia się figurka, na której zależy kilku osobom, uznajemy, że dostaje ją ten, który: zaoferował największą sumę pieniędzy lub miał najlepsze argumenty, dlaczego musi mieć ten model.
W jaki sposób docierałeś do tych figurek?
Słyszałem niestworzone historie o bazarach, na których jeszcze można je przypadkiem znaleźć. Byłem na tych warszawskich wielokrotnie, niestety bez skutku. Za to przeczesałem internet wzdłuż i wszerz, zapędzając się w naprawdę ciemne zakamarki. Samo Allegro, czy Ebay, to są te najgrzeczniejsze metody, ale był taki czas, że co godzinę odświeżałem kategorie, w których pojawiały się te zabawki, żeby np. przejąć opcję „Kup teraz” lub dogadać się ze sprzedającym, gdy oferował transakcję poza aukcją. Dodam też, że nie zawsze jest to kwestia ceny.
To znaczy?
Zdarzały się sytuacje, że chociaż ktoś inny dawał wyższą ofertę, figurka trafiała do mnie. Nieraz była to kwestia szczerej rozmowy, w której opowiadałem o swojej książce, a nieraz sprzedawcy dla świętego spokoju, szybszej transakcji oddawali ją mnie, niż np. osobie zza granicy.
To wszystko musi się jednak wiązać z ogromnymi kosztami.
Nie chcę podawać konkretnych sum, ale zawsze trzymałem się żelaznej zasady, by w tych transakcjach wychodzić na zero.
Co masz na myśli?
Zbierając kolekcję, niektóre z rzadkich figurek mi się dublowały, wtedy odsprzedawałem je znajomym kolekcjonerom (nieraz z płaczem), dokonując selekcji, reperując budżet.
Jak ta pasja wpływa na twoje życie osobiste?
Reakcje są różne. Mam przyjaciółkę, która odwiedzając mnie, zawsze prosiła, bym zasłonił gabloty, bo ona się tych figurek boi.
Jak to?
Jej zdaniem one wyglądają jak trupy w kostnicy.
Wow.
Wiele osób nie rozumie, jak będąc starym chłopem, można poświęcać tyle czasu i pieniędzy na „jakieś zabawki”. Przestali się pukać w czoło, gdy zacząłem pracę nad książką i zebrałem na to budżet na IndieGoGo w 31 godzin (kiedy ustawiłem kampanię na 30 dni). Wtedy nabrali do tego trochę szacunku.
Skąd pomysł na książkę?
Na początku to był trochę mój krzyk rozpaczy. Zrozumiałem, że dotarłem do ściany, zdobywając wszystkie figurki z puli, jakie chciałem. Lubię archiwizować i katalogować rzeczy, a nieprędko napiszę książkę o muzyce. Dlatego stworzyłem pierwszy na świecie przewodnik poświęcony wszystkim bootlegowym figurkom z Gwiezdnych wojen – FAR FAR AWAY.
Co znajdziemy w przewodniku?
Zdjęcia figurek z opisami wszystkich serii i wzorów matrycowych z Polski oraz większość wariantów kolorystycznych. Całość jest napisana w j. angielskim, bo na Zachodzie jest największe zainteresowanie tym tematem i stamtąd też napływa najwięcej zamówień. Całość ma limitowany nakład, 275 egzemplarzy. Każdy ma numer ISBN. Traktuję tę książkę jako obiekt kolekcjonerki, który można nabyć, kontaktując się ze mną bezpośrednio.
Zdradzisz jej cenę?
Zainteresowane osoby zapraszam na priv. Jest ulga dla polskich nabywców. Taki ukłon dla rodaków.
Ostatnie pytanie: twoja ulubiona bootlegowa figurka z Gwiezdnych wojen?
Strażnik Gamorreański, czyli rasa świń chodzących na tylnych nogach, które pojawiają się w pierwszych sekwencjach filmu Powrót Jedi. Razem z dwoma innymi kolekcjonerami jesteśmy posiadaczami 3/4 całego światowego nakładu tych figurek. Występowały w wielu różnych wariantach kolorystycznych. Nigdy w kolorach zbliżonych do oryginału. Dzieło sztuki samo w sobie.
Można śledzić Jakuba Burzyńskiego na jego profilu na Instagramie.
Można śledzić autora tekstu na jego profilu na Facebooku
Czytaj też na VICE: