Przybywa nam atrakcji, wykraczających poza standard kina lub imprezy poza domem. Tunele aerodynamiczne, loty na paralotniach, domy strachów, fury roomy albo escape roomy na dobre zagościły na mapach polskich miast. Zainteresowanie takimi formami spędzania czasu przyniosła sukces też Kacprowi, Tomkowi i Karolinie, którzy otworzyli tory rzutu siekierą – najpierw w Krakowie, a ostatnio w nowym warszawskim zagłębiu kulinarnym na Postępu 5.
Kacper i Tomek, prowadzący Axe Nation są przyjaciółmi praktycznie od zawsze. Ich zajawka na rzucanie siekierami powstała wizyty w Kanadzie, gdzie jest to sport narodowy. Zdobyte doświadczenie postanowili wykorzystać w biznesie. Pierwszy tor powstał w Krakowie w styczniu 2017 roku i okazał się sukcesem, więc przyszła pora na Warszawę.
Videos by VICE
Do Axe Nation na spotkanie z 2/3 składu, czyli Kacprem i Tomkiem, ruszyłem ja, bo wszyscy w redakcji stwierdzili, że najmniej pasuję do takiego miejsca i ciekawie będzie się przekonać, co z tego wyniknie. Faktycznie zawsze nienawidziłem sportu, a trzymanie jakiegokolwiek niebezpiecznego narzędzia w dłoni wydawało mi się łatwym sposobem na zrobienie krzywdy sobie i innym. Postanowiłem jednak obudzić w sobie wewnętrznego drwala i wybrać się na tor, który wydawał mi się połączeniem rzucania ostrymi lotkami o wadze zbliżonej do kręgli.
„Istnieje kilka kategorii i systemów rozliczania punktów. My dołączyliśmy do największej na świecie organizacji National Axe Throwing Federation i jesteśmy w niej jako reprezentant Polski. Organizujemy właśnie ligę i prowadzimy zawody” – opowiadają mi na wstępie chłopaki. „Na naszej stronie możesz znaleźć opisy różnych kategorii, więc warto się z nimi zapoznać, zanim się do nas wybierzesz” – dodają.
Mnie jednak zainteresowało coś innego. Kiedy tylko zobaczyłem tarczę, zapytałem, czy ludzie przynoszą czasem zdjęcia osób, których nienawidzą i do nich rzucają. „Pewnie, ludzie przynoszą zdjęcia, ale nie pozwalamy na zdjęcia ludzi. Możesz wziąć ze sobą fotkę jakiegoś przedmiotu, kojarzącego się z pracą albo kimś, kogo nie lubisz” – mówią mi Kacper z Tomkiem.
„Kiedyś w zamieszaniu, kiedy odwiedzał nas Wojtek Smarzowski z Arkiem Jakubikiem i trwała duża impreza, ktoś przyczepił do tarczy zdjęcie nauczycielki. Kilka osób doniosło nam, że nie chciałyby na to patrzeć. Od tego czasu pilnujemy, żeby nikt nie przekraczał tej granicy” – dodają chłopaki.
Po krótkim instruktażu dostałem kilka ostrych, chociaż już mocno sfatygowanych od upadków toporków i zacząłem rzucać. Szybko przekonałem się, że obawa o wbicie komuś w głowę siekiery albo zranienie się jest co najmniej naciągana. Prawda jest taka, że trudno w ogóle wbić siekierę w tarczę, kiedy nie masz wprawy. Raz po raz odbija się i spada na ziemię. Dopiero po dłuższej chwili jeden na pięć rzutów kończy się toporkiem wbitym w drewno. I chociaż się tego po sobie nie spodziewałem, rzeczywiście poczułem, że to pomaga pozbyć się napięcia. Może nie jest to najbardziej wyrafinowana metoda na odprężenie, ale na pewno skuteczna.
Szybko odkryłem też, że nie ma sensu rzucać w pojedynkę. W końcu to jedna z tych rozrywek, które polegają na rywalizowaniu (i wzajemnym wyśmiewaniu przeciwników, jeśli są na takim poziomie, jak ja). Nie dziwi mnie więc, że tor rzutu siekierą odwiedzają głównie grupy ludzi, traktujące wspólne wyjście jako bifor przed imprezą.
„Jesteśmy przygotowani, żeby zorganizować całe imprezy – rzucanie, potem imprezę z muzyką. Ludzie przychodzą czasem przebrani – mieliśmy kiedyś ekipę w strojach wikingów. Obowiązuje regulamin i zasady bezpieczeństwa, ale tylko dwa razy zdarzyło się nam, że musieliśmy wyprosić gości z brytyjskich wieczorów kawalerskich. Byli bardzo pijani i wymyślili sobie, że jeden gość położy głowę na pieńku, a drugi będzie pozował, jakby chciał mu ją odrąbać. Nie był to zbyt dobry pomysł… Zazwyczaj jednak wszyscy rozumieją, że można wypić kilka piwek przy zabawie, ale nie należy przesadzać”.
Rozumiem sens wysiłku fizycznego, wspólnie spędzonego czasu i poczucia rywalizacji, ale dalej jestem ciekawy, jakie jeszcze są motywacje ludzi przychodzących na tor rzutu siekierą. Pytam moich trenerów, czy gadają o tym ze swoimi klientami. „Pewnie, zawsze rozmawiamy z grupami, które przychodzą. Motywacje są bardzo różne, ale najczęściej to chęć rozładowania napięcia i integracji na przykład ze swoimi współpracownikami w nietypowy sposób. Mamy dużo grup z korporacji i dużych firm, w których jest tyle samo młodszych i starszych osób, kobiet i mężczyzn. Nie trzeba mieć dużo siły ani odpowiednich warunków fizycznych, żeby rzucać siekierą, liczy się o wiele bardziej technika – kąt ułożenia siekiery i odległość, dlatego każdy może spróbować. To dobry sposób, żeby symbolicznie przełamać jakąś granicę”.
I to właściwie rozumiem – może rzucanie ostrymi przedmiotami (w planach chłopaków jest rozszerzenie oferty o noże) to kręgle naszych czasów? Już nie tak łagodne i beztroskie, za to dające o wiele większą możliwość spuszczenia z siebie złych emocji i wyżycia się po godzinach harówki. No i zawsze możesz wziąć kogoś na pierwszą randkę, żeby wspólnie porzucać siekierami, prawda?
W końcu nic nie buduje tak poczucia bliskości, jak wspólne sianie zniszczenia. Przy okazji można razem posiedzieć, napić się kraftowych piw (których Axe Nation mają w swojej ofercie dużo), na chwilę oderwać się od ekranów komputera i uciec z przeludnionych open space’ów. Ja na pewno nie będę starał się po tym doświadczeniu zapuszczać brody i rąbać drewna, ale przynajmniej udowodniłem sobie, że nie ma połączeń niemożliwych i gdybym poćwiczył, mógłbym przypominać Putina jadącego na niedźwiedziu ze słynnego mema, tylko dodatkowo z toporkiem w dłoni.
Więcej informacji na temat Axe Nation możecie znaleźć na ich stronie albo FB.