Od tego kto zostanie prezydentem USA, zależeć będzie znacznie więcej niż tylko to, jak będą wyglądać Stany Zjednoczone przez najbliższe cztery lata. Polska – jako dość strategicznie położony członek NATO i kraj, który prowadzi wiele innych interesów z USA – również odczuje wynik wyborów prezydenckich.
Najważniejsze kwestie są dwie. To sojusznicze wsparcie Polski w ramach NATO, rzutujące na nie stosunki USA-Rosja, stan demokracji i kryzys konstytucyjny w Polsce. Zacznijmy od Hillary Clinton.
Videos by VICE
Wedłgug badania CBOS większość Polaków wolałaby, żeby prezydentem została Clinton (57% respondentów, przy ledwie 6-procentowym poparciu dla Trumpa). Hillary to tzw. jastrząb w polityce zagranicznej – ktoś o twardych poglądach, nieunikający konfrontacji, przeciwieństwo „gołębi”. Już jako senator USA w latach 2003-09 zasiadała w senackiej komisji ds. sił zbrojnych. Później, za czasów pierwszej kadencji Baracka Obamy, była sekretarzem stanu (odp. polskiego ministra spraw zagranicznych). Zaangażowania i twardej postawy w obronie interesów USA i ich sojuszników nie odmawiają jej nawet polityczni oponenci (do przedstawicieli Partii Republikańskiej, którzy darzą ją szacunkiem należą choćby Henry Kissinger, Condoleezza Rice czy brat prezydenta G.W. Busha, Jeb).
Wiedz lepiej. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco
H.Clinton jest gotowa wypełnić sojusznicze zobowiązania Stanów Zjednoczonych kosztem relacji z Rosją, czemu dała wyraz choćby odbierając nominację Partii Demokratycznej w lipcu („Będziemy bronić naszych sojuszników na całym świecie, również przed Rosją”). W. Putin podpadł jej bardzo, nadzorując ponoć atak hakerski na komitet Partii Demokratycznej, szkodząc bezpośrednio jej kampanii (śledztwo FBI w tej sprawie trwa). Nazywała go też m.in, „awanturnikiem, któremu trzeba odważnie stawić czoła“. Warto pamiętać, że w przyszłym roku oprócz objęcia dowództwa nad brygadą wojsk NATO (w ramach wzmacniania tzw. wschodniej flanki sojuszu), USA mają przysłać do Polski również brygadę pancerną. To inicjatywa wypracowana dwustronnie pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Polską, bez pośrednictwa Sojuszu. Clinton wielokrotnie zapewniała Polskę, że zobowiązania te będą wypełnione.
Los kolejnych sojuszniczych inicjatyw może zależeć od postawy polskiego rządu wobec konstytucji, wolności obywatelskich i demokracji. Hillary Clinton już jako sekretarz stanu była bardzo krytyczna wobec posunięć ograniczania swobód na Węgrzech przez gabinet Viktora Orbana. Według jednego z amerykańskich komentatorów, Clinton publicznie kwestionowała wtedy„demokratyczny charakter zmian w węgierskim prawie dot. mediów i wolności słowa”. Podobnego podejścia można się spodziewać pod adresem Polski. Zwłaszcza, że w obecnej kampanii prezydenckiej w USA, to właśnie Polska posłużyła jako przykład (obok Węgier) kraju łamiącego podstawowe zasady demokracji i prawa swoich obywateli w przemówieniu Billa Clintona na wiecu wyborczym Demokratów.
Jeśli polskie władze nadal będą ignorować zalecenia Komisji Weneckiej (której USA są członkiem) w kwestii Trybunału Konstytucyjnego, dodatkowo planując radykalne zaostrzenie prawa anty-aborcyjnego na wzór fundamentalistycznych reżimów religijnych z Bliskiego Wschodu (Clinton otwarcie sprzeciwia się ruchom antyaborcyjnym w Stanach) oraz prezentując dyplomatyczną kulturę na poziomie Jarosława Kaczyńskiego, który w odpowiedzi na słowa Billa Clintona chciał go wysłać do lekarza, można spodziewać się chłodnych relacji prezydent Clinton z polskim rządem. USA będą jednak raczej unikać napięć, dążąc do szacunku we wzajemnych relacjach, a nie ich przekreślenia. Polska jest, mimo wszystko, zbyt ważnym i sprawdzonym sojusznikiem USA. „Jesteśmy oddani sprawie obrony Polski” – mówiła wprost kandydatka. Przedstawiciele PiS są ostrożni w ocenach: „Bez wątpienia z punktu widzenia Polski pani Clinton jest bardziej przewidywalna. Natomiast czy to oznacza, że byłaby lepsza? To byłaby odważna teza” – stwierdził poseł Michał Dworczyk.
Jeśli chodzi o Donalda Trumpa, przyszłość jawi się dużo bardziej mgliście. Jego działania względem Polski i tej części świata można przewidywać jedynie na podstawie sympatii do Putina, niechęci do NATO oraz sygnałów pod adresem Polonii w USA. Kandydat republikanów wielokrotnie powtarzał na swoich wiecach, że w pierwszej kolejności wymagałby od sojuszników poniesienia odpowiednich nakładów na zbrojenia (wg zaleceń Paktu powinno być to przynajmniej 2% PKB; Polska spełnia to kryterium) – dopiero później mógłby rozważyć udzielenie ewentualnej pomocy.
„Jako prezydent będę uznawał poświęcenia Polski na rzecz wolności. Jesteśmy zaangażowani na rzecz silnej Polski, bardzo zaangażowani, i na rzecz silnej Europy Wschodniej jako przedmurza wolności i bezpieczeństwa” – mówił republikański kandydat. W kontraście z tą deklaracją stoi jednak słynne pytanie, które nt. Rosji zadawał w trakcie kampanii i debat wielokrotnie: „Czy nie byłoby miło, gdybyśmy ułozyli się z Rosją?”. Putin, według komentatorów, imponuje mu swoim autorytarnym stylem, niszczeniem przeciwników za wszelką cenę i ustanawianiem swoich stref wpływów na świecie: choćby na Krymie.
Dla Trumpa, jak sam twierdzi, polityka nie różni się za bardzo od biznesu. Ma taki sam pomysł na rządzenie USA, jak na prowadzenie swoich kasyn i hoteli. W Waszyngtonie na otwarciu jednego z nich powiedział: „Budowa tego hotelu została ukończona przed terminem i poniżej zakładanych kosztów. To nie zdarza się często, ale jeśli mnie wybierzecie, to stanie się codziennością w rządzeniu Ameryką”. Można z tego wyciagnąć wniosek, że Polska aby liczyć na dobre stosunki z Ameryką Trumpa musiałaby podejśc do tych relacji jak do biznesu. To, co mogłaby zaoferować w takim układzie – to temat na inną dyskusję.
Więcej tekstów autora o sytuacji w USA znajdziesz na jego blogu